Musiałem się wyrwać od rzeczywistości. Fani, koncerty, próby i tak dalej. Do tego moja dziewczyna w której byłem zakochany po uszy zdradziła mnie z jakimiś typkiem. Chciałem jej nawet wybaczyć, ale ona powiedziała, że tak naprawdę nigdy nie czuła do mnie nic poważnego. Załamałem się a do tego jeszcze praca która coraz częściej przyspaża mi problemy. Wyjechałem z Londynu, nie pojechałem do Bradford . Dlaczego? Bo nie chciałem siedzieć w domu. Tak, kocham swoją rodzinę ale musiałem odpocząć... Od wszystkiego. Urwałem się tylko na weekend bo na więcej nie mogłem sobie pozwolić, ale dobre i to. Udałem się niedaleko Londynu do miasta Coventry. Fakt. Dość duże miasto ale chciałem znaleźć się w porządnym hotelu a w małych miasteczkach to raczej niemożliwe. Po wynajęciu pokoju poszedłem wziąć prysznic, potem ogarnąłem się i poszedłem do tutejszego baru. Szczerze teraz tylko marzyłem o tym żeby pozostać anonimowym . Po prostu usiąść w barze, zamòwić piwo czy whisky, spokojnie spić trunek i chwiejnym krokiem podążyć z powrotem do pokoju. Taki miałem plan i miałem zamiar się tego trzymać jednak nie sądziłem, że przytrafi mi się takie coś.
Usiadłem przy barze i poprosiłem o whisky z lodem. W oczekiwaniu na trunek rozejrzałem się po ppmieszczeniu, przy stolikach siedziało kilka osób, raczej starsze towarzystwo które nie zagraża mojej prywatności i anonimowości. W pewnym momencie zobaczyłem, że dwa krzesła ode mnie usiadła dziewczyna. Wyglądała na mój wiek. Trochę mnie to zaniepokoiło Ponieważ mogła mnie rozpoznać. Na szczęście dziewczyna mimo iż doskonale widziała moją twarz i jeszcze się uśmiechnęła, nie zrobiła nic 'głupiego'. Szczerze, zafascynowała mnie jej postawa. Przyszła zupełnie sama, zamówiła szklanę soku i siedziała. Może wydaje się to banalne ale jednak dziwne, szczególnie w Anglii gdzie jak się okazuje prawie każda dziewczyna szuka szczęścia w takich lokalach. Wyjątkowo delikatna uroda podkreślała jej 'inność'. Jak wiadomo tony makijażu to w UK normalność a ona, lekko podkreślone rzęsy i połyskująca ochronna pomadka na ustach. Wszystko wydawało się takie idealne, nierealne, pięne.. Nie byłem w stanie podejść i zagadać, to nie w moim stylu. Bad boy - pff jestem nieśmiały jak mało kto. To zazwyczaj dziewczyny podchodziły i zagadywały. To było dla mnie coś dziwnego. Nie wiedziałen co robić. Chciałem zagadać ale byłem za bardzo nieśmiały. Nie potrafiłem zrobić pierwszego kroku.
-Przepraszam- ocknąłem się i usłyszałem głos dziewczyny o której rozmyślałem
-Tak?
-Mam coś na twarzy czy coś, że się tak na mnie patrzysz?- zapytała nieśmiało
-Nie, nie z Twoją twarzą jest wszystko w porządku tylko zastanawiałem się skąd jesteś bo masz nietutejszą urodę
-Umm... Jestem z Polski- odpowiedziała niepewnie.
No dobra Malik. Weź się ogarnij. Zrobiła pierwszy krok. Zagadaj.
-Aha. A jak masz na imię jak mogę wiedzieć?
-Laura. Mam na imię Laura
-A Ty?
No to mnie zaskoczyło..
-Zayn- odpowiedziałem
-Moment.. Czy ty? Ty jesteś ten..
-Tak, ale proszę nie zacznij piszczeć, tweetować i tym podobne.
-Nawet nie mam zamiaru. A co Cię tu sprowadza?
-Umm.. Jakby to..
-Najlepiej najprościej
-Po prostu chciałem odpocząć. Pobyć sam, chyba wiesz o co mi chodzi..
-Mam rozumieć, że rujnuję Twój plan
-Nie, nie. Nie to miałem na myśli- no Malik.. Rozkręcasz się, jeszcze chwila a ucieknie od ciebie z krzykiem. Postaraj się!- A co Ciebie tu sprowadza?
-zapytałem chcąc podtrzymać rozmowe
-Hmm.. Jakby to
-Najlepiej najprościej- zdublowałem jej słowa i zaśmiałem się na co dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie a we mnie aż się zagotowało na ten widok.
-A jak Ci powiem, że przyjechałam w tej samej sprawie co Ty to mi uwierzysz?- zapytała
-Umm czemu nie.
Potem było już z górki. Rozmawialiśmy jeszcze przez dobre cztery jak nie więcej godziny. Dowiedziałem się o niej naprawdę dużo. Tak jak podejrzewałem jest w moim wieku, na obecną chwilę również mieszka w Londynie, mieszkała w Polsce a urodziła się w Stanach. Jednak jej rodzice i reszta rodziny jest z Polski. Tak jak mówiłem, uroda nietutejsza, że tak to ujmę. Mieliśmy naprawdę dużo wspólnego. Podobne zainteresowania, gusta muzyczne itp.
-Słuchaj Zayn, przepraszam Cię bardzo ale będę się zbierać, bo jest już późno
-Rozumiem. A mógłbym mieć tę przyjemność odprowadzenia Cię
-Oczywiście- zaśmiała się i wstała z barowego krzesła.
Według mnie to jakieś Cholerne szczęście albo coś bo mieliśmy pokoje na przeciwko siebie. Stanęliśmy przed dębowymi drzwiami o numerze 374. Dziewczyna z terebki wyjęła klucze od pokoju i włożyła je w zamek
-No więc..- zaczęła zmieszana
-No więc..- powtórzyłem
-Mam nadzieję, że do jutra i miło było mi Cię poznać Zayn- uśmiechnęła się już poraz setny w dzisiejszym dniu
-Mi Ciebie również Lars
-To... Cześć- odwróciła się i otworzyła drzwi. Kiedy chciała wejść, w końcu się ocknąłem
-Zaczekaj..- powiedziałem głośniej. Laura odwróciła się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem
-Jeszcze jedno- powiedziałem i lekko ująłem jej policzek w dłoń a następnie pocałowałem. Dziewczyna nie protestowała. Wręcz chciała tego. Całując się, weszliśmy do jej pokoju. Nogą popchnąłem drzwi które lekko trzasnęły. Posadziłem ją na komodzie, delikatnymi ruchami dłoni gładziłem jej udo. Dziewczyna cichutko mruczała czując mój dotyk. Czyżby ona pragnęła mnie tak jak ja jej ? Tak. Zdecydownie tak.
Składałem jej delikatne pocałunki na szyi i obojczyku.
-Zrobisz to?- zapytała szeptem.
Zamurowało mnie to pytanie.. Oderwałem się od niej i spojrzałem prostow oczy po czym rzekłem
-Umm.. Jeśli chcesz?
Pokiwała głową na znak potwierdzenia i jednym ruchem zdjęła swoją bluzkę a następnie zabrała się za moją bejsbolówkę. gdy ją zdjęła, rozpięła swój stanik i rzuciła gdzieś w kąt pokoju. Nie przerywając pieszczot przenieśliśmy się na łóżko. Zdjąłem koszulkę a następnie spodnie. Wtedy Lars przejęła inicjatywe, teraz to ona leżała na mnie i jak się domyśliłem chciała mnie jeszcze bardziej pobudzić. Delikatnymi ruchami ściągnęła że mnie bokserki, następnie schyliła się i wzięła mojego członka do buzi, z chwili na chwilę czułem się coraz bardziej podniecony. Nie sądziłem, że gdy wyjadę spotka mnie takie coś - tak naprawdę to nie sądziłem, że po zerwaniu z moją dziewczyną będę w stanie się zakochać czy chociażby zauroczyć. A jednak. I to w tak krótkim czasie. Myśląc teraz o tym stwierdziłem, iż nie dam za wygraną i za wszelką cenę będę walczył o Laure, bo to naprawdę wspaniała dziewczyna, i to nie chodzi już o to, że w pierwszy dzień znajomości śpimy że sobą, wyszło jak wyszło, ona tego chce i ja też. Nie uprawiamy seksu w toalecie znajdującej się w jakimś clubie tylko w jej hotelowym pokoju, a to jest różnica, przynajmniej jak dla mnie. Wracając do obecnej sytuacji, Laura nadal robiła mi dobrze i najwyraźniej czekała do samego końca - aż dojdę. Gdy to nastąpiło ku mojemu zdziwieniu bez zastanowienia połknęła spermę. Wyjęła go z buzi i wróciliśmy do pocałunków. Potem znów gòrowałem, snując mokrą ścieżkę pocałunków zniżyłem się na wysokość jej miednicy. Zębami zsunąłem jej majtki a następnie chcąc sprawić jej przyjemność językiem drażniłem jej łechtaczkę, w niektórych momentach dziewczyną nie wytrzymywała i krzyczała z rozkoszy, co oczywiście było dla mnie satysfakcjonujacym faktem. W pewnym momencie dolożyłem dwa palce, a mówiąc, dołożyłem mam na myśli osadzenie ich w jej pochwie
-Wejdź we mnie..- usłyszałem cichy głos dziewczyny dla której jak widziałem wypowiedzenie tych słów było niezmiernie trudne przez przyspieszony oddech.
Prawie natychmiast wyjąłem palce i sięgnąłem do spodni, a dokładniej do portfela, po prezerwatywę - chyba każdy facet/chłopak ją tam trzyma..
Pośpiesznie ją wyjąłem a następnie otworzyłem, Laura zwinnym ruchem nałożyła mi ją na członka i zadziornie się uśmiechnęła przygryzając przy tym dolną wagę. Gdy Lars opadła ponownie na łóżko, naparłem na nią i wszedłem, tak jak prosiła. Zacząłem od powołanych ruchów na co dziewczyna od razu zareagowała
-Szybciej głuptasie- Przyspieszyłem ruchy miednicy co w pełni zadowoliło moją partnerkę.
-O matko, Zayn!- krzyczała
-Coś nie tak?- zapytałem przejęty
-Rób swoje, jesteś cudowny- uśmiechnąłem sie tylko i wróciłem do wcześniej wykonywanej czynności. Chwilę później osiągnęliśmy szczyt. Po wszystkim ułożyłem się obok niej i przytuliłem, zobaczyłem gęsią skórkę na jej przedramieniu dlatego od razu przykrłem nas kołodrą
-Nie jest mi zimno. To Ty tak na mnie działasz- rzekła
-Nie schlebiaj mi
-Mówię prawdę, jesteś niesamowity
-Dziękuję, ty też- pocałował ją w szyję- i co będzie dalej?
-Umm.. ją jestem otwarta, możemy spróbować. Tylko czy ty tego chcesz, tak na prawdę to się nie znamy, to był odważny krok, ale czemu nie
-Dziękuję
***
Pis joł ! Tak jak obiecywałam dodałam oneshota z Malikiem. Co do opowiadania, muszę się zebrać do napisania 7. Aha, jeszcze jedno! Robię wielki COME BACK na starego bloga tak więc zapraszam do czytania onestory-direction.blogspot.com i oczekiwania na 20 rozdział.
Mam nadzieję, że nie będziecie szczedzic komentarzy pod tym postem ..
środa, 21 listopada 2012
OneShot -Zayn +18
środa, 14 listopada 2012
Rozdział 6
RETROSPEKCJA
'Wróciłam ze szkoły. Jak zwykle o tej samej porze. Byłam przybita, wiedziałam co mnie czeka gdy wrócę. Jak zwykle ten sam widok nietrzeźwego ojca i zapłakanej matki.
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania poczułam drażniącą moje nozdrza woń alkoholu, odłożyłam plecak do pokoju i udałam się do kuchni. Siedziała w niej mama, trzymająca zimny skład przy lewej ręce. Tylko zerknęłam na nią i bez słowa przytuliłam. Chwilę później oderwałam i poszłam do salonu. Tam zastałam standardowy widok - Tata siedzący przy stole,
wokół niego kilka butelek po wódce i roznosząca się po całym pomieszczeniu melodia Beatels'ów. Swoją drogą uwielbiał ich słuchać dlatego tak bardzo nienawidziłam tego zespołu, fakt, legenda ale przynosząca mi tyle bólu i przykrych wspomnień...
W moich oczach zebrały się łzy które automatycznie wywarłam wierzchem dłoni. Spojrzałam na ojca z pogardą
-No i czego się gapisz?- zapytał prychając.
Zabolało mnie to. Wpatrywał się we mnie swoim rozegranym wzrokiem i lustrował przy tym każdy centymetr mojego ciała przez co poczułam się niekomfortowo. Podeszłam do niego na jakby mogło się wydawać na bezpieczną odległość.
-Znów pijesz..- rzekłam patrząc pusto w ścianę znajdującą się przede mną. Ojciec zignorował moją uwagę i nucił pod nosem jedną z piosenek swoich idoli- po co to robisz?- kontynuowałam. Tata, wstał i chwiejnym krokiem przybliżył się do mnie. Bałam się, serce chciało mi wyskoczyć z piersi, łzy coraz bardziej cisnęły mi się do oczu a oddech przyspieszył, jednak pozornie pozostawałam spokojna, mimo, że w środku aż się we mnie gotowało. Potrzedł a ja od razu poczułam jego oddech, który był przepełniony zapachem spirytusu którego mój nos nie tolerował. Gwałtownym i niespodziewanym ruchem złapał mnie za nadgarstek przez co zadrżałam, z sekundy na sekundę ucisk nabierał na sile a ja nadal nie dałam znaku bólu, pomimo, że w duchu krzyczałam i zwijałam się z tego właśnie uczucia. Moja dłoń pobielała z powodu niedopływającej tam krwi, wtedy cichutko pisnęłam z nadzieją, że on tego niesłuszny, jednak moje nadzieję legły w gruzach gdy ojciec uśmiechnął się triumfalnie i z całej siły rzucił mną o podłogę.
Zamarłam. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony. W tej chwili tylko mogłam wąchać panele podłogowe bo moja twarz ściśle do nich przylegała, ostatkiem sił spojrzałam na niego i wychlipałam
-Tak mnie ranisz, a ja tak Cię kocham, mam nadzieję, że kiedyś to rozumiesz i przestaniesz pić-
Już chciałam się podnieść ale dostałam cios w brzuch. Padłam, po prostu padłam na ziemię i zaczęłam płakać, gorzkie łzy spływały mi po policzkach rozmazując przy tym mój starannie nałożony makijaż. Każda część mojego ciała aż pulsowała z bólu.
Po kilku chwilach, ból rozdzierający mnie od środka ustąpił do tego stopnia, że byłam w stanie podnieść się i w opornym tempie wyjść z salonu a następnie doczłapać się do mojego pokoju.
Od razu położyłam się na łóżku i okryłam kołdrą. Płakałam z przerażenia. W głowie pojawiały się miliony pytań 'Dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił? Co ja mu zrobiłam, że tak mnie traktuje?!' Po kilku dłuższych chwilach mój oddech się uspokoił. Zaschnięte łzy które spłynęły mi po policzkach tworzyły teraz ciemną * skorupę, przez co ciężko było mi wykonywać jakiekolwiek ruchy twarzą. Patrzyłam na mój siny i obolały nadgarstek i nadal ciężko było mi przyjąć to co się dzieje.
Pod łóżkiem zawsze trzymałam apteczkę, którą, wyjęłam, wzięłam bandaż i chłodzący plaster na ukojenie bólu ręki. Nakleiłam go, przy czym niesamowicie stękałam, bo nawet najdelikatniejszy dotyk bardzo mnie ranił. Obwinęłam nadgarstek bandażem. Po kilku chwilach poczułam lekką poprawę, która pozwoliła mi iść spać.'
-Tak wyglądała większość mojego życia kiedy wyprowadzili się bracia. Jednak to jeszcze nie wszystko- powiedziałam spoglądając na chłopaka który był wyraźnie zaszokowany tym co mu przed chwilą powiedziałam
-Tiff- Harry zbliżył się i ujął moją dłoń. Poczułam przyjemne ciepło.Lekko zadrżałam na jego czyn.
Uwielbiałam czuć jego rozgrzaną dłoń na moim ciele, Uwielbiałam się do niego przytulać, kochałam kiedy całował mnie w czoło, włosy czy policzek na powitanie. Ubóstwiałam całą jego osobę, był naprawdę wspaniałym człowiekiem i przyjacielem... przyjacielem.. Czy można dać miano 'przyjaciela' osobie która zna się niecałe 2 miesiące? Tak, zdecydowanie tak, w szczególności w tym przypadku.
-Nie.. nie wiedziałem...-spuścił głowę, w efekcie czego jego ciemne loki opadły mu na czoło. Wiedziałam,że mi współczuje, wiedziałam, że mu przykro. Ale co poradzić? Taka jest rzeczywistość. Zielonooki, wytarł dyskretnie łzę plączącą mu się gdzieś po delikatnej skórze twarzy.
-Harry, nikt nie wiedział. Jesteś pierwszą osobą która się o tym dowiaduje- podniosłam palcem jego podbródek a kiedy spojrzał mi w oczy uśmiechnęłam się przyjaźnie. Nie chciałam, żeby tak się mną przejmował, co się stało to się nie odstanie..
-Tiffany, czy to nadal trwa?- zapytał z troską, spoglądając na mnie i jednocześnie kreśląc kciukiem jakieś nieokreślone kształty na wierzchu mojej dłoni. Spojrzałam w dół a następnie na niego - prosto w oczy. Minęła chwila zanim zebrałam się na odpowiedź. Krążyłam wzrokiem po całym pokoju układając tą banalną odpowiedź, nie wiem dlaczego zajęło mi to tak dużo czasu. Przecież to tylko kilka prostych słów, które.. bałam się wypowiedzieć?! To absurd.
-Tiffy- ponaglił mnie i jednocześnie przywrócił do świata żywych.
Znów spojrzałam mu prosto w oczy
-Um.. Nie, znaczy.. to nie.. Nie mówiłam Ci, bo jeszcze nie byłeś niczego świadomy ale mój tata. 2 może 3 tygodnie temu poszedł na zabieg gdzie zrobiono mu zastrzyk, przez który nie może pić przez pół roku.. a, a jeżeli się napije to.. to umrze- w moich oczach na nowo zebrały się łzy, nie wyobrażałam sobie życia bez mojego ojca, taty, tatusia.. bałam się, że nie wytrzyma, że nie da rady, że wypije i skończy egzystencję.
-Boję się, że nie wytrzyma.. Harry, ja go kocham, może to dziwne po tym co mi zrobił, jaką krzywdę mi wyrządził ale ja mu wybaczam, nie mam do niego żalu o to wszystko. On jest dla mnie tak cholernie ważny...
Chłopak zbliżył się jeszcze bardziej i przytulił mnie jednocześnie gładząc moje plecy
-Shhh.. mała, to wcale nie jest dziwne, że nadal go kochasz. Uwierz w niego, nie pozwól mu żeby wziął do ręki kieliszek. Wiem, że będzie to będzie trudne ale postaw sobie takie wyzwanie, i nie pozwól mu wypić.
-Spróbuje..- wyszeptałam- dziękuje, jesteś wspaniały- uśmiechnąłem się do niego
-No, tak powinnaś wyglądać zawsze- zmierzwił moje włosy
-Jak?! Rozmazana, rozczochrana i z głupim wyrazem twarzy?- Zaśmiałam się
-Nie głuptasie, uśmiechnięta. Uwielbiam jak się uśmiechasz- rzekł i zebrał kilka przyklejonych do mojej twarzy włosów, potem pocałował w czoło i znowu przytulił. Pisałam już, że mogłabym spędzić w jego ramionach całe życie? Nie? No to właśnie to piszę i oświadczam, że mogłabym umrzeć w objęciach Harrego Edwarda Stylesa. Tak, napawając się jego perfumami. Jakimi? Nie wiem, Stylesowymi, takimi.
***
AMEN, w końcu go napisałam.
Niedługo dodam
-Imagin +18 z Malikiem
-Króciutki Imagin z Harrym
-Mini opowiadanie z Harrym
To wszystko mam napisane więc pozostaje zaglądać i czytać twittera @BezLauryNieIde
xxx
-M.
sobota, 27 października 2012
Imagin +18 - Harry
Z Harrym chodziłam już ponad 2 lata. Przetrwaliśmy czasy z X Factorem, pierwsze gale, teledyski, wszelkie plotki czy obelgi na mój temat. Może tego ostatniego nie było aż tak dużo bo w większości jestem tolerowana przez fanów. A to wszystko przez to, że staram się jak najbardziej przybliżyć Harrego do nich. Czasem kiedy siedzę u chłopaków i strasznie nam się nudzi, wchodzę na Twittera mojego chłopaka i odpowiadam na pytania, czasami robię follow back. Oczywiście wszystko jest za konsultacją z zielonookim, żeby potem nie wyszło coś głupiego. Wiem doskonale, że Hazza robiłby to częściej ale niestety z powodu braku czasu jest to niemożliwe dlatego go w tym wyręczam.
Muszę przyznać, że moi rodzice akceptują Harolda i dobrze się z nim dogadują. Niestety nie ufają mu na tyle żebym z nimi zamieszkałam. Przyczyny są oczywiste. Dlatego też Harry zaproponował abym wraz z rodzicami przyjechała na obiad.
Około godziny 14 wszyscy byli gotowi. Nie była to jakaś specjalna okazja dlatego nie ubierałam się jakoś wyjątkowo. Sukienka i marynarka a do tego szpilki. Wszystko jak najprościej. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do chłopaków. Tata zaparkował na parkingu a następnie udaliśmy się do wejścia. Zapukałam a chwilkę później pojawił się w drzwiach Niall.
-Witam blond Irlandczyku- zaśmiałam się i przytuliłam na przywitanie
-Cześć [t.i]. Dzień dobry- chłopak posłał uśmiech moim rodzicom.
Weszliśmy do środka. W całym domu roznosił się zapach z kuchni, w jadalni stół był już w pełni zastawiony, a każdy z chłopaków był elegancko ubrany - na swój sposób elegancko, bo nie chodzili w dresach czy też w bokserkach. Rodzice rozgościli się w salonie i wdali się w konwersacje z chłopakami. Ja udałam się do kuchni gdzie w kucharza zabawiał się mój chłopak. Stał do mnie tyłem w białym fartuszku w którym muszę przyznać wyglądał przeseksownie. Jak najciszej podeszłam do niego od tyłu i objęłam w pasie
-Witaj piękny- pocałowałam go w policzek
-Hej kochanie- odwrócił się do mnie i złożył na mych ustach gorący pocałunek.
-Co dziś dobrego przygotował mój mistrz kuchni?- zapytałam poruszając brwiami
-Tak się składa, że na dziś mam przygotowany cały serwis. Od przystawki do deseru, mianowicie ma przystawkę pieczona papryka z nadzieniem następnie kurczak w miodzie lub jak ktoś woli karczek, do tego różnego rodzaju sałatki i surówki. Na deser, deser lodowy i potem żeby nie było pusto to jakieś przekąski. Zadowolona?- poruszył znacząco głową- Siedziałem nad tym 2 dni. Przeszukałem cały internet i obdzwoniłem znajomych żeby polecili mi coś dobrego. Mam nadzieję, że będzie zjadliwe bo jak nie to się chyba załamię- rozłożył ręce w bezradnym geście
-Na pewno wszystko będzie przepyszne. Zobaczysz, jeszcze moja mama weźmie na coś przepis. A teraz, pomóc Ci w czymś?
-W zasadzie to tak. Papryka już się upiekła więc możesz ją wyjąć z piekarnika i położyć każdemu na talerz, a ja w tym czasie zajmę się alkoholem- uśmiechnął się na co ja tylko przytaknęłam i wykonałam swoje zadanie.
Obiadem wszyscy byli zachwyceni i tak jak mówiłam moja mam wzięła przepis na kurczaka w miodzie. Nie wiem jak Harry to zrobił, ale o dziwo wszyscy, wraz z Niallem najedli się do syta. W czasie posiłku nie dawałam Harremu spokoju i cały czas go zaczepiałam niewidocznymi gestami. Na przykład gdy mówił coś do moich rodziców, kładłam mu dłoń na kolano i jechałam coraz wyżej, zatrzymując się na kroku chłopaka, lekko je ściskałam i brałam rękę z powrotem pod stół. Przez to chłopak nie mógł się skupić, ale w zasadzie o to mi po części chodziło. Po deserze wszyscy przenieśli się do salonu na kanapy i oglądali telewizje.
Niemiłosiernie mi się nudziło i chciałam spędzić trochę czasu sam na sam z moim chłopakiem. Tym bardziej, że miałam na niego straszną ochotę po tym jak zobaczyłam go w tym fartuszku..
-Źle się czuję- stwierdziłam w końcu
-O boże, to może po moim jedzeniu- Harry zaczął panikować
-Nie, głowa mnie boli. Chyba pójdę się do Ciebie położyć- posłałam mu znaczące spojrzenie
-To idź do mnie a ja przyniosę Ci tabletkę i wodę do popicia
-Dobrze. Mamo, tato mam Nadzieję że nie obrazicie się jeśli pójdę na górę
-Nie, nie skoro się źle czujesz to idź- oznajmił ojciec
Wstałam i bez zastanowienia udałam się do pokoju mojego chłopaka. Od razu zdjęłam marynarkę. Usiadłam na łóżku i czekałam na Harolda. Chwilę później wszedł do sypialni z opakowaniem tabletek przeciwbólowych i szklanką wody.
-Masz, popij to- powiedział przejęty.
-Ty serio nie myślisz- wstałam i odłożyłam szklankę na szafce a następnie przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować
-[t.i] twoi rodzice są na dole. Przystopuj trochę
-Jakoś przeżyją.. A po za tym wyglądałeś za dobrze w tym fartuszku. Nie moja wina..
-No dobra, chodź tu do mnie- powiedział i rozpiął zamek od mojej sukienki. Kiedy byłam w samej bieliźnie ściągnęłam mu koszulkę i rzuciłam na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem i powoli zdjęłam mu spodnie, następnie bokserki
-Mm.. Hazzzzza- wymruczałam przeciągle- Widzę, że twój kolega już w pełnej gotowości
-A dziwisz mi się? Z resztą kto mnie dzisiaj bezczelnie rozpraszał przy obiedzie?
Zaśmiałam się cichutko i wzięłam go do buzi. Bawiłam się, jednocześnie drażniąc tym Harrego
-Kochanie, możesz konkretniej- wyjęczał podirytowany
-Nie lubisz jak się z tobą bawię?
-Nie w tych sprawach. Tu potrzebuję konkretów
-Mówisz masz
Ruchy dłonią połączone z ruchem moich wywołały u niego niesamowite podniecenie, co z resztą bardzo mnie ucieszyło
-Dochodzę...- na te słowa pokazałam mu tylko kciuka do góry i dalej robiłam swoje
W końcu w mojej jamie ustnej pojawiła się lepka i ciepła ciecz którą bez zastanowienia połknęłam
-No dobra, zmiana misiu
Kędzierzawy wstał i położył mnie na łóżku. Subtelnymi ruchami zdjął mi stanik. Całował mnie po szyi i obojczykach. Następnie zaczął ssać już coraz bardziej twarde sutki. Moje ciało było w ekstazie. Czułam się niesamowicie. Wiadomo to nie był nasz pierwszy raz ale za każdym razem Hazza doprowadzał mnie do niesamowitej rozkoszy. Zjeżdżał niżej. Całował moje podbrzusze i zębami, ściągnął ze mnie koronkowe, kuse majteczki.
-No już Hazza. Jedziesz
-Mhmmm
Doskonale wiedział o co mi chodzi dlatego od razu włożył mi do pochwy dwa palce i zaczął nimi energicznie ruszać. To co czułam było nie do opisania. Z przyjemności jaka mnie ogarniała wyparłam tółw do przodu. Miałam, że tak to ujmę utrudnione zadanie bo jak to mówił Harry jestem 'mistrzynią głośnych orgazmów'. A rzecz jasna obecność moich rodziców była jednoznaczna z tym, że muszę siedzieć cicho.. Po chwili Harold wyjął palce i zaczął językiem drażnić moją łechtaczkę. Byłam już naprawdę blisko ale jedyne na co mogłam sobie pozwolić do sapanie. W pewnym momencie Hazza przygryzł jedną z moich warg sromowych na co ja cicho jęknęłam. Skończył. Chwała Bogu bo chyba bym eksplodowała. Wstał na co ja od razu zareagowałam
-Gdzie ty..
-A jak myślisz? Chcesz mieć córeczkę na wychowaniu?
Pokiwałam przecząco głową a mój chłopak tylko się uśmiechnął i otworzył szafę gdzie miał schowane prezerwatywy. Wziął jedno opakowanie i wyjął gumkę. Naciągnął ją na swojego członka a następnie zbliżył się do mnie i zaczął działać. W stopniowym tempie poruszał miednicą. Z chwili na chwile byłam coraz bliżej. Harry chyba to wyczuł bo przyłożył mi dłoń do ust abym nie zaczęła się drzeć się w niebo głosy w czasie orgazmu. Doszłam - a tak właściwie to oboje doszliśmy. Harry położył się obok mnie. Zdjął zabezpieczenie i położył je pod łóżko.
-[t.i] to było cudowne. Ciche ale cudowne- uśmiechnął się i pocałował mnie czule- minęło 20minut, przepraszam ale Będę musiał cię tu zostawić. Zejdę na dół i powiem, że zasnęłaś. Może zostaniesz na noc a wtedy będę do twojej dyspozycji w tym fartuszku- poruszył znacząco brwiami na co ja się zaśmiałam i ponownie go pocałowałam. Idź ale daj mi jakieś ubranie i sam się ubierz
-Chyba nie sądzisz, że wyszedłbym tak do twoich rodziców. Rozumiem do chłopaków ale nie do [i.m] i [i.t]
-Racja
***
Mam nadzieję, że choć jedna osoba nie zapomniała o moim blogu. Jak widzicie, Larry-shot teraz imagin, rozdział muszę poprawić a tymczasem mam jeszcze dla Was Shota z Malikiem, również +18. Ode mnie to tyle.
Ps. Liczę na jakiekolwiek komentarze : )
Muszę przyznać, że moi rodzice akceptują Harolda i dobrze się z nim dogadują. Niestety nie ufają mu na tyle żebym z nimi zamieszkałam. Przyczyny są oczywiste. Dlatego też Harry zaproponował abym wraz z rodzicami przyjechała na obiad.
Około godziny 14 wszyscy byli gotowi. Nie była to jakaś specjalna okazja dlatego nie ubierałam się jakoś wyjątkowo. Sukienka i marynarka a do tego szpilki. Wszystko jak najprościej. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do chłopaków. Tata zaparkował na parkingu a następnie udaliśmy się do wejścia. Zapukałam a chwilkę później pojawił się w drzwiach Niall.
-Witam blond Irlandczyku- zaśmiałam się i przytuliłam na przywitanie
-Cześć [t.i]. Dzień dobry- chłopak posłał uśmiech moim rodzicom.
Weszliśmy do środka. W całym domu roznosił się zapach z kuchni, w jadalni stół był już w pełni zastawiony, a każdy z chłopaków był elegancko ubrany - na swój sposób elegancko, bo nie chodzili w dresach czy też w bokserkach. Rodzice rozgościli się w salonie i wdali się w konwersacje z chłopakami. Ja udałam się do kuchni gdzie w kucharza zabawiał się mój chłopak. Stał do mnie tyłem w białym fartuszku w którym muszę przyznać wyglądał przeseksownie. Jak najciszej podeszłam do niego od tyłu i objęłam w pasie
-Witaj piękny- pocałowałam go w policzek
-Hej kochanie- odwrócił się do mnie i złożył na mych ustach gorący pocałunek.
-Co dziś dobrego przygotował mój mistrz kuchni?- zapytałam poruszając brwiami
-Tak się składa, że na dziś mam przygotowany cały serwis. Od przystawki do deseru, mianowicie ma przystawkę pieczona papryka z nadzieniem następnie kurczak w miodzie lub jak ktoś woli karczek, do tego różnego rodzaju sałatki i surówki. Na deser, deser lodowy i potem żeby nie było pusto to jakieś przekąski. Zadowolona?- poruszył znacząco głową- Siedziałem nad tym 2 dni. Przeszukałem cały internet i obdzwoniłem znajomych żeby polecili mi coś dobrego. Mam nadzieję, że będzie zjadliwe bo jak nie to się chyba załamię- rozłożył ręce w bezradnym geście
-Na pewno wszystko będzie przepyszne. Zobaczysz, jeszcze moja mama weźmie na coś przepis. A teraz, pomóc Ci w czymś?
-W zasadzie to tak. Papryka już się upiekła więc możesz ją wyjąć z piekarnika i położyć każdemu na talerz, a ja w tym czasie zajmę się alkoholem- uśmiechnął się na co ja tylko przytaknęłam i wykonałam swoje zadanie.
Obiadem wszyscy byli zachwyceni i tak jak mówiłam moja mam wzięła przepis na kurczaka w miodzie. Nie wiem jak Harry to zrobił, ale o dziwo wszyscy, wraz z Niallem najedli się do syta. W czasie posiłku nie dawałam Harremu spokoju i cały czas go zaczepiałam niewidocznymi gestami. Na przykład gdy mówił coś do moich rodziców, kładłam mu dłoń na kolano i jechałam coraz wyżej, zatrzymując się na kroku chłopaka, lekko je ściskałam i brałam rękę z powrotem pod stół. Przez to chłopak nie mógł się skupić, ale w zasadzie o to mi po części chodziło. Po deserze wszyscy przenieśli się do salonu na kanapy i oglądali telewizje.
Niemiłosiernie mi się nudziło i chciałam spędzić trochę czasu sam na sam z moim chłopakiem. Tym bardziej, że miałam na niego straszną ochotę po tym jak zobaczyłam go w tym fartuszku..
-Źle się czuję- stwierdziłam w końcu
-O boże, to może po moim jedzeniu- Harry zaczął panikować
-Nie, głowa mnie boli. Chyba pójdę się do Ciebie położyć- posłałam mu znaczące spojrzenie
-To idź do mnie a ja przyniosę Ci tabletkę i wodę do popicia
-Dobrze. Mamo, tato mam Nadzieję że nie obrazicie się jeśli pójdę na górę
-Nie, nie skoro się źle czujesz to idź- oznajmił ojciec
Wstałam i bez zastanowienia udałam się do pokoju mojego chłopaka. Od razu zdjęłam marynarkę. Usiadłam na łóżku i czekałam na Harolda. Chwilę później wszedł do sypialni z opakowaniem tabletek przeciwbólowych i szklanką wody.
-Masz, popij to- powiedział przejęty.
-Ty serio nie myślisz- wstałam i odłożyłam szklankę na szafce a następnie przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować
-[t.i] twoi rodzice są na dole. Przystopuj trochę
-Jakoś przeżyją.. A po za tym wyglądałeś za dobrze w tym fartuszku. Nie moja wina..
-No dobra, chodź tu do mnie- powiedział i rozpiął zamek od mojej sukienki. Kiedy byłam w samej bieliźnie ściągnęłam mu koszulkę i rzuciłam na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem i powoli zdjęłam mu spodnie, następnie bokserki
-Mm.. Hazzzzza- wymruczałam przeciągle- Widzę, że twój kolega już w pełnej gotowości
-A dziwisz mi się? Z resztą kto mnie dzisiaj bezczelnie rozpraszał przy obiedzie?
Zaśmiałam się cichutko i wzięłam go do buzi. Bawiłam się, jednocześnie drażniąc tym Harrego
-Kochanie, możesz konkretniej- wyjęczał podirytowany
-Nie lubisz jak się z tobą bawię?
-Nie w tych sprawach. Tu potrzebuję konkretów
-Mówisz masz
Ruchy dłonią połączone z ruchem moich wywołały u niego niesamowite podniecenie, co z resztą bardzo mnie ucieszyło
-Dochodzę...- na te słowa pokazałam mu tylko kciuka do góry i dalej robiłam swoje
W końcu w mojej jamie ustnej pojawiła się lepka i ciepła ciecz którą bez zastanowienia połknęłam
-No dobra, zmiana misiu
Kędzierzawy wstał i położył mnie na łóżku. Subtelnymi ruchami zdjął mi stanik. Całował mnie po szyi i obojczykach. Następnie zaczął ssać już coraz bardziej twarde sutki. Moje ciało było w ekstazie. Czułam się niesamowicie. Wiadomo to nie był nasz pierwszy raz ale za każdym razem Hazza doprowadzał mnie do niesamowitej rozkoszy. Zjeżdżał niżej. Całował moje podbrzusze i zębami, ściągnął ze mnie koronkowe, kuse majteczki.
-No już Hazza. Jedziesz
-Mhmmm
Doskonale wiedział o co mi chodzi dlatego od razu włożył mi do pochwy dwa palce i zaczął nimi energicznie ruszać. To co czułam było nie do opisania. Z przyjemności jaka mnie ogarniała wyparłam tółw do przodu. Miałam, że tak to ujmę utrudnione zadanie bo jak to mówił Harry jestem 'mistrzynią głośnych orgazmów'. A rzecz jasna obecność moich rodziców była jednoznaczna z tym, że muszę siedzieć cicho.. Po chwili Harold wyjął palce i zaczął językiem drażnić moją łechtaczkę. Byłam już naprawdę blisko ale jedyne na co mogłam sobie pozwolić do sapanie. W pewnym momencie Hazza przygryzł jedną z moich warg sromowych na co ja cicho jęknęłam. Skończył. Chwała Bogu bo chyba bym eksplodowała. Wstał na co ja od razu zareagowałam
-Gdzie ty..
-A jak myślisz? Chcesz mieć córeczkę na wychowaniu?
Pokiwałam przecząco głową a mój chłopak tylko się uśmiechnął i otworzył szafę gdzie miał schowane prezerwatywy. Wziął jedno opakowanie i wyjął gumkę. Naciągnął ją na swojego członka a następnie zbliżył się do mnie i zaczął działać. W stopniowym tempie poruszał miednicą. Z chwili na chwile byłam coraz bliżej. Harry chyba to wyczuł bo przyłożył mi dłoń do ust abym nie zaczęła się drzeć się w niebo głosy w czasie orgazmu. Doszłam - a tak właściwie to oboje doszliśmy. Harry położył się obok mnie. Zdjął zabezpieczenie i położył je pod łóżko.
-[t.i] to było cudowne. Ciche ale cudowne- uśmiechnął się i pocałował mnie czule- minęło 20minut, przepraszam ale Będę musiał cię tu zostawić. Zejdę na dół i powiem, że zasnęłaś. Może zostaniesz na noc a wtedy będę do twojej dyspozycji w tym fartuszku- poruszył znacząco brwiami na co ja się zaśmiałam i ponownie go pocałowałam. Idź ale daj mi jakieś ubranie i sam się ubierz
-Chyba nie sądzisz, że wyszedłbym tak do twoich rodziców. Rozumiem do chłopaków ale nie do [i.m] i [i.t]
-Racja
***
Mam nadzieję, że choć jedna osoba nie zapomniała o moim blogu. Jak widzicie, Larry-shot teraz imagin, rozdział muszę poprawić a tymczasem mam jeszcze dla Was Shota z Malikiem, również +18. Ode mnie to tyle.
Ps. Liczę na jakiekolwiek komentarze : )
wtorek, 25 września 2012
Larry shot 4cz.
*CZYTASZ TĄ CZĘŚĆ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!*
2 miesiące później
Tak jak było tak jest nadal i chyba nie ma zamiaru się już zmienić.
Boli, cholernie boli... Brakuje mi go przy każdej sytuacji, wszystko kojarzy mi się teraz z jednym człowiekiem- z Louisem. Miejsca, czynności, słowa, sytuacje... Wszystko przywołuje do niego. Każda chwila z nim była magiczna, no właśnie była. Zaprzepaściłem wszystko, żałuję ale nie przeproszę, nie mam tak właściwie za co. A nawet choćby to mój pieprzony honor mi na to nie pozwoli.
Teraz chłopacy wiedzą, że między mną a Lou jest coś nie tak. Jednak przeprowadzka Lou była tłumaczona tekstem 'Ell bardzo chciała abym się do niej przeprowadził'.
Kolejny wieczór, samotny, przepłakany...
Leżałem w swojej sypialni na skraju łóżka, z przykulonymi nogami i twarzą w dłoniach, łzy spływały jak szalone, jedna po drugiej...
Co jakiś czas spoglądam na zdjęcie moje i Lou stojące na szafce nocnej. Wywołuje to we mnie jeszcze większe załamanie emocjonalnie, lecz nie zdejmę go stąd. Nie mogę..
W pewnym momencie poczułem ciepłą dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnąłem się lekko i próbowałem dostrzec kto to, widziałem rozmazaną postać jednak byłem pewien, że to właśnie ON.
-Shh.. Już, spokojnie, cicho.. Wszystko w porządku, jestem przy Tobie
-Lou? Jak, jak się tu dostałeś?- zapytałem zachrypniętym od płaczu głosem
-Hej! Nie zapominaj, że nadal mam klucze, a teraz chodź tu do mnie- powiedział uśmiechając się przy tym
Od razu wpadłem w jego ramiona i zacząłem jeszcze głośniej szlochać- Przepraszam Hazz. Nie chciałem Cię tak ranić- mówił głaszcząc moje plecy- Brakowało mi Ciebie ale nie miałem odwagi przyjść i przeprosić, ta pieprzona męska duma. Przepraszam...- powtarzał w kółko.
-Lou, tak mi Ciebie brakowało. Dziękuję, dziękuję, że w końcu wybawiłeś mnie z tych katuszy. Przepraszam, nie powinienem tak mówić. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Jak chcesz to bądź z Ell, poradzę sobie- histeryczny potok słów wydobywał się z moich ust
-Spokojnie, teraz jestem już tylko Twój.
-Co?!- oderwałem się od niego
-Zerwałem z El, faktycznie to naciągająca szmata. Nie jest niczego warta.
-Lou, ja.. ja..- nie dane było mi dokończyć bo Tommo zamknął moje usta subtelnym pocałunkiem.
-teraz liczymy się tylko my. Rozumiesz Hazz?- pokiwałem głową- Kocham Cię i zawsze tak będzie- zapewnił po czym ponownie złożył pocałunek.
Pieściliśmy swoje wargi z wielką pasją. W pewnym momencie rozwarłem je aby Lou mógł pogłębić pocałunek. Gdy tylko jego język znalazł się w mojej jamie ustnej, zaczęła się walko. Toczyliśmy wojnę o dominecje. Lou popchnął mnie na łóżko i nie zaprzestając całować rozpiął mą koszulę, błądząc dłonią po moim torsie.
Niesamowite uczucie które rozpierało mnie od środka było nie do opisania. Tego mi brakowało przez te prawie 3 miesiące. Dotyk, smak, zapach. Te 3 zmyzsły były pobudzone do granic możliwości. Moje szczęście, moja miłość, ta nieodłączna część mnie była ze mną, tu, teraz, w mojej sypialni.
Jest w końcu, cały mój. Już nic nie było w stanie tego popsuć.
Rozpiąłem jego pasek i ściągnąłem spodnie, następnie bokserki. Wziąłem go do ręki i wykonywałem klarowne ruchy
-Niegrzeczny- wymruczał mi do ucha na co przez całe moje ciało przeszły dreszcze- Szybciej Curly- wyszeptał i przygryzł płatek mego ucha po czym wyznaczył mokrą ścieżkę pocałunków przez szyję, obojczyk, linię szczęki aż do mych ust. Po kilku chwilach kolega Louisa już był w górze.
Czyli osiągnąłem swój cel. Chwilę później Lou rozpinał moje spodnie, jednocześnie się ze mną drocząc.
Jeździł dłonią po moim podbrzuszu albo łapał mnie w kroki cicho się śmiejąc.
Jeździł dłonią po moim podbrzuszu albo łapał mnie w kroki cicho się śmiejąc.
-Lou- wysapałem podirytowany
-Hm..?- Znów wymruczał
-Nie baw się ze mną tylko zrób to- prawie że wykrzyczałem to zdanie
-Ale co?- zapytał zdziwiony
-Zerżnij mnie- złapałem go za rękę i mocno zacisnąłem
-Chcesz tego Curly?- Zapytał delikatnie pieszcząc mojego członka.
-Tak! Proszę, nie dawaj mi czekać, bo nie wytrzymam
Ten tylko się zaśmiał i przerzucił mnie na brzuch
-Curly, ale to będzie boleć, nie chcę sprawiać Ci bólu- powiedział zmartwiony
-Lou, kochanie, nawet nie wiesz ile ja czekałem na ten ból. Proszę, zrób to!
Wtedy chłopak zwilżył palca swoją śliną i zaczął powoli go wkładać, wykonał kilka ruchów i dołożył jeszcze jednego palca
-Lou, proszę!- wykrzyczałem napalony
Chłopak automatycznie wyjął obydwa palce i włożył swojego członka. Powolne ruchy miednicą chłopaka wywoływały u mnie lekkie podniecenie. Jednak to nie to.. Nie tego dziś pragnąłem.
-Szybciej! Pieprz mnie! Lou, kochanie postaraj się! Chcę poczuć Cię we mnie! - wykrzyczałem już trochę zmęczony
-Harry, Ty mój niegrzeczny- wymruczał mi do ucha i z powrotem wrócił do wcześniejszej czynności tylko z 3 razy szybszym tempem. Krzyczałem z rozkoszy kiedy dochodziłem,. To było niesamowite.
Już po wszystkim chłopak ułożył się obok mnie i muskał dłonią moją klatkę piersiową
-Lou, dziękuję. To było niesamowite. Ty byłeś niesamowity. Dziękuję
-To tak na przeprosiny- pocałował mnie czule- I cała przyjemność po mojej stronie- uśmiechnął się
Leżeliśmy tak jeszcze kilka dobrych chwil wsłuchując się w swoje przyspieszone bicia serc po czym zasnęliśmy w swoich objęciach. Teraz już nikt nie mógł mi go odebrać. Kocham go i zawsze tak będzie choćby nie wiem co..
***
@Monicca1d
@Monicca1d
THE END
środa, 19 września 2012
Larry shot 3cz.
Ponownie wyszedłem i pojechałem do centrum.
Przed budynkiem czekał już Nick. Jak zwykle uśmiechnięty pomachał mi na
przywitanie.
-Musze kupić buty-
stwierdziłem pokazując oderwaną podeszwę.
-No to idziemy. A w
ogóle to dlaczego nie pojechałeś z Louisem?- Zapytał zdziwiony
-Ummm...- zawiesiłem
się
-Kryzys małżeński?-
Bardziej stwierdził niżeli zapytał i poklepał mnie po ramieniu
-Dokładnie.
Udaliśmy się do
środka. Pierwszym sklepem jaki odwiedziliśmy był sklep z butami. Od razu
poprosiłem sprzedawcę o ten sam model
obuwia który miałem na sobie, zapłaciłem i wyszliśmy. Nick koniecznie chciał
zobaczyć pasek który widział w jakimś katalogu od drogiego projektanta. Na moje
nieszczęście Louis i Eleanor znajdowali się w owym sklepie. Ell oczywiście
wybierała buty a on stał obładowany torbami i patrzył na na nią z politowaniem.
Starałem się na nich nie patrzeć jednak marnie mi to wychodziło... Nick
prowadził konwersacje ze sprzedawcą na temat jakości i rodzajów ich produktów. A ja? Stałem jak kołek i rozglądałem się po sklepie, kątem oka spoglądając na
Lou. W pewnym momencie, nasze spojrzenia się spotkały, kiedy mnie zobaczył jego
źrenice rozszerzyły się, mimo iż stałem jakieś 3 metry od niego, widziałem to.
Chcąc 'olać' jego
osobę parsknąłem pod nosem i pokręciłem głową. Tą postawą najwyraźniej go
speszyłem, ponieważ od razu spuścił głowę . Może w końcu zrozumiał co znaczyły
słowa 'naciągająca szmata', przecież doskonale wiem, że Tommo nie miałby serca
odmówić kupna czegokolwiek komuś bo pieniądze to u nas nie problem. A to jest raczej typem człowieka z wielkim
sercem.
SOBOTA
Koncert. Sytuacja z Louisem nadal się nie
zmieniła. Nadal nie zamieniliśmy słowa. Staramy się unikać i nie prowadzimy do
jakichkolwiek konfrontacji.
Siedzimy na backstage gdzie styliści i
kosmetyczki robią ostatnie poprawki. Każdy z nas odbywa jakiś swój rytuał
przed występem.
Wchodzimy na platformy, oczywiście muszę
stać obok Louisa. Wysuwamy się i jesteśmy na scenie. Tłum krzyczy.
Liam zaczyna śpiewać
pierwszą zwrotkę What Makes You Beutiful.
Moja kolej.
Zmiana kolejności,
stoję obok Zayna. Ukradkiem widzę jak Lou za wszelką cenę chce znaleźć obok
mnie. Kolejna piosenka i znów to samo. Przyjazne gesty, uśmiechy i ruchy. Tak
jak za dawnych czasów. Nie wiem cz Tommo chciał zachować pozory przed publiką
czy serio się stęsknił ale namieszał mi tym w głowie i przez cały występ nie
mogłem się skupić.
Po całym show, jak zwykle udaliśmy się do garderoby by przebrać się w 'prywatne' ciuchy i jechać do domu.
Po całym show, jak zwykle udaliśmy się do garderoby by przebrać się w 'prywatne' ciuchy i jechać do domu.
-Harry, Lou?- odezwał
się Paul. Od razu spojrzałem na niego a serce przyspieszyło tempa- Pojedziecie
do domu razem, prawda ?
-Ummm...- Nie
wiedziałem co powiedzieć
-Poradzimy sobie. Z
resztą ja i tak jestem umówiony z Ell.
-No dobrze, w takim
razie nie zawracam wam głowy. A i tak w ogóle to świetny koncert- uśmiechnął
się i wyszedł z pomieszczenia.
znów te za przeproszeniem zasrane pozory. Co
ja sobie myślę? Głupi Harry... Wyszedłem czy prędzej nie żegnając się z nikim i
pokierowałem się do samochodu. W domu oczywiście rzuciwszy klucze na blat, od
razu położyłem się na sofie i zacząłem płakać... Zawsze robiłem to od czasu
kłótni. Nie dawałem sobie już z tym rady, ale najwyraźniej tak jest lepiej. Lou
jest szczęśliwy a to jest dla mnie najważniejsze.
***
@Monicca1d
@Monicca1d
4 i kończymy : )
xxx
-M.
czwartek, 13 września 2012
Larry shot 2cz.
Opadłem na łóżko i znów się rozryczałem. Żałowałem tych słów, ale musiałem... Chyba miałem ndzieję, że Lou zaprzeczy, lecz nie, nie zaprzeczył, nie przytulił i nie przeprosił.
Słysząc jak Tommo się pakuje miałem ochotę wyjść do niego i odwołać wszystko jednak musiałem być twardy. To trudne ale konieczne.
Cholera, nawet nie mam się u kogo wyżalić. Nikt nie wie romansie moim i Louisa, dlatego, żeden z chłopaków mi nie pomoże. Musiałem poradzić sobie z tym sam. HARRY DASZ RADĘ- powtarzałem sobie w myślach.
Już w miarę uspokojony, leżałem na kanapie z pudełkiem lodów i oglądałem jakiś bezsensowny teleturniej. W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Z niechęcią wstałem i odkluczyłem je. Przed sobą ujrzałem Louisa. Nie wyrażał żadnych emocji.
-Przyszedłem po reszte rzeczy- oznajmił
-Oh- stęknąłem przeciągle i udałem się z powrotem na sofę.
Patrzyłem jak moja miłość odchodzi, było mi cholernie ciężko, ale musiałem to ukryć. Lou kilka razy spojrzał w moją stronę na co ja blado się uśmiechałem. Nie wiem dlaczego to robiłem, może to przez to, iż widziałem jego perfekcyjną w każdym calu twarz?
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Ostatni raz przejrzałem się w lustrze i chwytając kluczyki od samochodu wyszedłem z apartamentu. Podjechałem pod studio nagraniowe. Samochód bruneta stał już na parkingu. Od razu moja mina zrzedła, bo nie zdawałem sobie sprawy z tego, że będę zmuszony do konfrontacji z nim. Wszedłem do gmachu studia i schodami do góry udałem się do *Naszego* pomieszczenia.
Wszyscy już siedzieli i czekali na moje przybycie. Spojrzałem po wszystkich, Liam uśmiechnął się do mnie, Niall jadł kanapkę i raczej nie skupiał się na tym co go otaczało. Zayn gadał przez telefon, a Louis? Louis po prostu siedział i patrzył się w przestrzeń.
Czyżby odczuł brak mojej osoby w swoim życiu? Nieee.. gdyby tak było to odezwałby się przez ten tydzień. Więc to tylko głupie złudzenia.
-To co? Zaczynamy?- zapytał rozentuzjazmowany Paul, na co wszyscy pokiwali głowami.
Próba jak to próba, przemijała jak zawsze. Z jednym wyjątkiem JA I LOUIS. Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Nie było żartów, czułych słówek ani nawet prostej wymiany zdań. Zasmuciło mnie to, bo to bolało. Brakowało mi tego ale nic nie mogłem na to poradzić.
-Dobra chłopaki, koniec na dziś, jesteście wolni- oznajmił menager
-To co? Wychodzimy gdzieś?- zapytał Malik pocierając dłońmi.
-Nie, ja dzisiaj nie dam rady- odpowiedziałem równo z Louim
-Macie jakieś wspólne plany?- zapytał niall
-Nie- znów odpowiedzieliśmy razem, po czym spojrzeliśmy po sobie bez okazywania jakichkolwiek emocji.
-Dobra, nie wnikam- Niall zrobił gest obronny.
-Dobra, ja lecę- klasnął w dłonie Tommo- umówiłem się z Eleanor- podkreślił dobitnie ostatnie słowa po czym 'pociągnął mnie z brara' i wyszedł
Wróciłem do domu. Rzucłem klucze na stół i wykonałem telefon do Nicka.
-Cześć stary, jesteś wolny?
-Zawsze- zaśmiał się- Co tam Curly?- zapytał a ja zadrzałem. Tylko Lou tak na mnie mówił
-Ummm.. Co powiesz na zakupy?- spojrzałem na swoje rozwalone Conversy
-O 15?
-Yhm..- rozłączyłem się i spojrzałem na zegarek. 14:30. Trzeba wyjść żeby być na 15 w centrum...
***
@Monicca1d
Dobra. Wiem, że beznadziejnie zakończyłam ale don' worry jutro kolejna część. Nieco ciekawsza
xxx
-M.
środa, 12 września 2012
Rozdział 5
Szliśmy przez centrum miasta, ramię w ramię. Napawaliśmy się błogą ciszą która trwała między nami. Mimo, że w mieście był gwar, ja czułam jak gdybym szła przez cichy pokój w środku nocy, ponieważ zupełnie odcięłam się się od świata.
' Kroczysz ulicą dobrze znanego Ci miasta. Idziesz w stronę swojego domu. Wracasz ze spotkania ze swoją drugą połówką. W swoich uszach masz słuchawki, muzyka rozbrzmiewa w Twojej głowie, pod nosem nucisz sobie pod nosem melodię ulubionej piosenki. A z myśli nie możesz wybić sobie swojego partnera. Dzisiaj wyjątkowo romantycznie spędziliście czas, co chwilę wasze wargi stawały się jednością, nawet na moment nie puściliście swoich rąk, czułe słówka nie opuszczały was nawet na sekundę a słowa Kocham Cię były najczęściej wypowiadanymi przez was słowami.
Jesteś już naprawdę niedaleko swojego miejsca zamieszkania. Wchodzisz w jedną z uliczek. Ciemne raczej mało odwiedzane miejsce. Niestety musisz chodzić tędy, bo jest to o połowę krótsza droga. Szybkim krokiem przemieszczasz się wśród tego nieprzyjemnego otoczenia. W pewnym momencie masz wrażenie, iż ktoś Cię obserwuje.Odwracasz się, jednak nikogo nie ma, przyspieszasz jeszcze bardziej.
Nagle czujesz ból w klatce piersiowej i nieprzyjemne kłucie w okolicy serca. Opuszczasz głowę, widzisz kawałek zakrwawionego noża który wystaje Ci z ciała, Twoje ubranie jest zabarwione na bordowo, dotykasz dłonią okolice miejsca gdzie znajduje się nóż, czujesz niesamowity ból rozpierający Cię od środka.Widzisz przed oczami mroczki i upadasz. Pod wpływem nacisku ciała o beton nóż się przemieszcza docierając do serca. Jedyną rzeczą o której myślisz jest Twój partner i to jak bardzo ją kochasz, przez chwilę masz przed oczami piękny uśmiech i twarz ukochanej osoby, potem gości tylko ciemność, ból a następnie nicość i błogi spokój...'
-Tiffany, czy Ty znowu wymyślasz te głupoty?- spytał Harry wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia
-Co? Nie, skąd ten pomysł?- skłamałam
-Czy Ty chcesz zrobić ze mnie idiotę?- spytał sarkastycznie
-No dobra, nudziło mi się więc sobie coś wymyśliłam.
-To rozmawiaj ze mną, jeśli nie masz konkretnego tematu, po prostu mów.
-Mhm- przytaknęłam i dalej milczałam
-Może w końcu mi opowiesz przez co tak na prawdę jesteś zrujnowana?
-To chyba nie najlepszy pomysł- stwierdziłam
-Dlaczego?
-Nie odpowiedni czas, miejsce i pora.
-Mówisz tak odkąd się poznaliśmy. Wiesz dobrze, że możesz mi zaufać- zatrzymał się na chwilę i oburącz złapał mnie za ramiona. Spojrzałam na jego przepełnione troską oczy i skinęłam głową
-Dobrze, ale nie teraz. Wolałabym bardziej ciche i spokojne miejsce. Na przykład mój pokój
-Dobrze.
Po tej wymianie zdań znowu milczeliśmy. Tylko tym razem zastanawiałam się co mu powiem. To naprawdę dla mnie trudny temat. Nigdy z nikim o TYM nie rozmawiałam. Nikt tak naprawdę nie odkrył tego sekretu.
Uczucia które kłębiły się we mnie kłębiły zachowywałam tylko dla siebie. niby nic, normalne problemy, a jednak bolą...
***
@Monicca1D
Kolejny z serii: O boże jaki krótki.
Tak, to moje lekcyjne notatki, także się nie dziwcie. Jutro Larry 2część i nie ostatnia : )
xxx
-M.
' Kroczysz ulicą dobrze znanego Ci miasta. Idziesz w stronę swojego domu. Wracasz ze spotkania ze swoją drugą połówką. W swoich uszach masz słuchawki, muzyka rozbrzmiewa w Twojej głowie, pod nosem nucisz sobie pod nosem melodię ulubionej piosenki. A z myśli nie możesz wybić sobie swojego partnera. Dzisiaj wyjątkowo romantycznie spędziliście czas, co chwilę wasze wargi stawały się jednością, nawet na moment nie puściliście swoich rąk, czułe słówka nie opuszczały was nawet na sekundę a słowa Kocham Cię były najczęściej wypowiadanymi przez was słowami.
Jesteś już naprawdę niedaleko swojego miejsca zamieszkania. Wchodzisz w jedną z uliczek. Ciemne raczej mało odwiedzane miejsce. Niestety musisz chodzić tędy, bo jest to o połowę krótsza droga. Szybkim krokiem przemieszczasz się wśród tego nieprzyjemnego otoczenia. W pewnym momencie masz wrażenie, iż ktoś Cię obserwuje.Odwracasz się, jednak nikogo nie ma, przyspieszasz jeszcze bardziej.
Nagle czujesz ból w klatce piersiowej i nieprzyjemne kłucie w okolicy serca. Opuszczasz głowę, widzisz kawałek zakrwawionego noża który wystaje Ci z ciała, Twoje ubranie jest zabarwione na bordowo, dotykasz dłonią okolice miejsca gdzie znajduje się nóż, czujesz niesamowity ból rozpierający Cię od środka.Widzisz przed oczami mroczki i upadasz. Pod wpływem nacisku ciała o beton nóż się przemieszcza docierając do serca. Jedyną rzeczą o której myślisz jest Twój partner i to jak bardzo ją kochasz, przez chwilę masz przed oczami piękny uśmiech i twarz ukochanej osoby, potem gości tylko ciemność, ból a następnie nicość i błogi spokój...'
-Tiffany, czy Ty znowu wymyślasz te głupoty?- spytał Harry wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia
-Co? Nie, skąd ten pomysł?- skłamałam
-Czy Ty chcesz zrobić ze mnie idiotę?- spytał sarkastycznie
-No dobra, nudziło mi się więc sobie coś wymyśliłam.
-To rozmawiaj ze mną, jeśli nie masz konkretnego tematu, po prostu mów.
-Mhm- przytaknęłam i dalej milczałam
-Może w końcu mi opowiesz przez co tak na prawdę jesteś zrujnowana?
-To chyba nie najlepszy pomysł- stwierdziłam
-Dlaczego?
-Nie odpowiedni czas, miejsce i pora.
-Mówisz tak odkąd się poznaliśmy. Wiesz dobrze, że możesz mi zaufać- zatrzymał się na chwilę i oburącz złapał mnie za ramiona. Spojrzałam na jego przepełnione troską oczy i skinęłam głową
-Dobrze, ale nie teraz. Wolałabym bardziej ciche i spokojne miejsce. Na przykład mój pokój
-Dobrze.
Po tej wymianie zdań znowu milczeliśmy. Tylko tym razem zastanawiałam się co mu powiem. To naprawdę dla mnie trudny temat. Nigdy z nikim o TYM nie rozmawiałam. Nikt tak naprawdę nie odkrył tego sekretu.
Uczucia które kłębiły się we mnie kłębiły zachowywałam tylko dla siebie. niby nic, normalne problemy, a jednak bolą...
***
@Monicca1D
Kolejny z serii: O boże jaki krótki.
Tak, to moje lekcyjne notatki, także się nie dziwcie. Jutro Larry 2część i nie ostatnia : )
xxx
-M.
wtorek, 11 września 2012
One shot Larry 1cz.
*TO NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z OPOWIADANIEM ! *
Znów mi to zrobił. Znów rani, Kolejny raz wychodzi z Eleanor...Wystrojony w garnitur i spryskany moim ulubionym zapachem. Jeszcze się głupio pyta czy dobrze wygląda. Oczywiście, że dobrze, on zawsze wygląda perfekcyjnie, przynajmniej dla mnie..
Wychodząc jeszcze raz przejrzał się w lustrze, przebiegł dłonią po swojej skórze głowy i już chciał ciągnąć za klamkę kiedy zacząłem
-Musisz wychodzić?- Zapytałem prawie szeptem. Brunet zbliżył się do mnie i ujął w dłonie moją twarz, gładząc kciukiem mój policzek
-Harry, jestem umówiony, przecież wiesz, dobrze, że dziś mija rok od kiedy jestem z Ell.
-Proszę- powiedziałem ze łzami w oczach
-Nie mogę, przepraszam- wytarł spływającą łzę z mojego policzka i pocałował w czoło.
-Kocham Cię- wstałem i wtuliłem się w jego tors napawając się jego wonią. Poczułem się jak małe dziecko które wtula się w pierś matki, tak, czułem się przy nim tak bezpiecznie.
-Harry, ja też Cię kocham ale teraz muszę już iść- delikatnie odsunął się ode mnie.
-Lou, kogo bardziej kochasz ją czy mnie?
-Muszę już iść. Będę późno- i wyszedł.
Nie odpowiedział. Byłem pewien, że to JĄ bardziej kocha.
Po tym jak z mieszkania wyszedł Lou, rozkleiłem się po całości. Zachwywałem się jak rasowy gej. Ale co poradzić skoro nim jestem? Nie oszukam nikogo. JESTEM GEJEM, a moją miłością jest Louis William Tomlinson. Nie zmienię tego choćbym chciał.
Lou jest Bi, to fakt, teoretycznie kocha mnie i Ell. chociaż teraz już nie wiem czy jest w nim choć trochę z geja.
Czasem karciłem się w myślach, że jestem gejem a moim obiektem westchnień był właśnie ON.
Położyłem się na kanapie w salonie i pusto gapiłem się w sufit, chcąc uspokoić przyspieszony od płaczu oddech. Myślami odbiegałem do najprzyjemniejszych chwil jakie przeżyłem z Louisem. Wszystkie momenty w jego ramionach. Czułe całusy w usta. Jego wędrówki po moim obojczyku i szyi. Te wspólne noce spędzone w jego objęciach. Całe przegadane ale jednak z nim.
Podejrzewam, że było gdzieś koło 1 w nocy. Najwyraźniej, zasnąłem w rozpaczy na kanapie bo tam też się znajdowałem. Usłyszałem Louiego który próbował jak najciszej przemieścić się do jego sypialni.
-Lou?- zapytałem zachrypniętym głosem
-Już jestem, chodź spać- kucnął przy mnie i pogładził dłonią moje ramie. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz przez co mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Przytulisz mnie?- zapytałem naiwnie
-Harry, chodź spać- powtórzył dobitnie.
Znowu mnie olał. Znowu zranił. Wstałem bez słowa i udałem się do swojego pokoju. Zrzuciłem z siebie ubrania i ułożyłem się w łóżku. Z trudem ale zasnąłem.
Następny dzień (rano)
Mimo, że była 11 ja wyglądałem jak widmo, jedząc płatki z mlekiem w kuchni, patrzyłem się w okno. Panorama Londynu była piękna, to fakt, ale to co chciałem zobaczyć to promienną twarz Louisa.
Dlaczego to akurat w nim się zakochałem? No dlaczego? On jest z Ell i żaden gej nie jest mu do szczęścia potrzebny. Niestety, Harry jest głupi i zawsze wybierze tego niewłaściwego.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos bruneta
-Dzień dobry Curly- przywitał mnie buziakiem w policzek- Co Ty taki niemrawy? Źle spałeś?- zmierzwił moje loki. Pod wpływem jego dotyku zadrżałem.
-Dlaczego mnie ranisz? - zapytałem bez krzty emocji.
-Co?- zdziwił się
-Sprawia Ci to przyjemność? Dobrze się bawisz? To boli, uwierz.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?
-Nie udawaj głupiego. Najlepiej wyprowadź się do tej naciągającej szmaty i daj mi zapomnieć, chcę jedynie żeby praca nas łączyła. Nic więcej...- odpowiedziałem uniesionym głosem i zamknąłem się w pokoju
-Nie życzę sobie abyś tak mówił o mojej dziewczynie, po za tym dobrze, wyprowadzę się skoro chcesz. Nie będę się narzucać. Jednak pamiętaj, to co mówisz też boli- słyszałem głos Boo zza drzwi.
-To nie ja spotykam się z kimś innym a Tobie daje nadzieję, wiedząc, że mnie kochasz. I to Ty jesteś raniony? Prawda boli, co?
-Przecież dobrze wiesz, że Cię kocham
Wstałem z łóżka i otworzyłem ponownie drzwi.
-Kochasz? Wiesz co to w ogóle znaczy? Ja albo Ell, tylko tyle mam do powiedzenia.
-Harry ja...
-Zniknij i daj zapomnieć. Ja wiem, że Ty wybrałeś Eleanor, nie wiem dlaczego ale okey, szanuję to, a teraz żegnam...- odpowiedziałem oschle i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
***
@Monicca1D
1 część za nami, mam nadzieję, że się wam podoba. Jutro dodam 5.
xxx
-M.
środa, 5 września 2012
Rozdział 4
Ostatni weekend tegorocznych wakacji. Jeszcze kilka dni i zacznę uczęszczać do ostatniej- 3 klasy. Dla każdego ucznia jest to najlepszy okres w dotychczasowym życiu. Imprezy, bal maturalny i na końcu odebranie świadectw i rozpoczęcie nowego- dorosłego życia.
Osobiście pomimo dużej ilości znajomych, staram się unikać domówek i tego typu imprez.Nie piję, a jak już to bardzo sporadycznie.
'Ostatnia klasa. Tak naprawdę to Twoja pierwsza tak ''ostra'' impreza. Wiadomo alkohol, narkotyki i dobra zabawa, Pijesz kolejkę za kolejką, mieszasz piwo, wódkę i drinkami. Z każdą kroplą alkoholu stajesz się coraz bardziej śmielszy. W pewnym momencie widzisz dużą grupę gości zebranych przy jednym ze stołów. Podchodzisz, bo jesteś ciekaw co się dzieje. Widzisz, że w grę wchodzą narkotyki. Na twój widok koledzy zaczynają wołać twoje imię i klaskać, podchodzi do Ciebie jeden z nich proponuje owy proszek. Odmawiasz. Wraz z Twoim NIE, wszyscy zaczynają krzyczeć i wyzywać Cię od cieniasów, Ty pod chwilą presji, ulegasz. Gospodarz szykuje dla Ciebie pewne wyzwanie, 3 kreski po 15 cm. Przyjmujesz zadanie bez większego wahania, bo nie chcesz być gorszy. Podchodzisz do stolika, wyciągasz z kieszenie dwudziesto-funtówkę*(nie miałam jak inaczej tego nazwać), którą miałeś wydać na powrót do domu. Zwijasz banknot w wąską rureczkę, nachylasz się nad pierwszą kreską, chwilę się wahasz ale w końcu wciągasz powietrze wraz z proszkiem. Zrobiłeś to, jeszcze 30cm. Drugą wciągasz bez większego strachu. Twoje oczy zaszkliły się od pieczenia w nozdrzach. Przecierasz je wierzchem ręki i zabieracz się za ostatnie 15cm. Całe towarzystwo zaczyna klaskać i Ci dopingować, jesteś przez to jeszcze bardziej zdeterminowany do pokazania, że Ty też potrafisz. Wciągasz. W sumie 45cm drogi do śmierci. Tak, dawka zdecydowanie śmiertelna.
Oczy zaszły Ci mgłą. Substancje z narkotyków weszły w krwiobieg i zmieszały się z wcześniej zażytym alkoholem. Zaczynasz mieć halucynacje. Nic po Tobie nie widać, dlatego impreza trwa dalej. Tylko jeden z kolegów odchodząc od stołu poklepał Cię po ramieniu i posłał uśmiech zdumienia.
Stoisz i nie możesz się ruszyć. Dopiero teraz doszło do Ciebie to, iż skazałeś się na śmierć. Po chwili chwiejnym krokiem wychodzisz z budynku. Mózg przestaje normalnie funkcjonować. Świat wiruje, nie wiesz co robić, żegnać się ze wszystkimi, dzwonić po pogotowie, czy dać sobie spokój. Decydujesz się na to ostatnie. Słone łzy załamania spływają po twoich policzkach. Wstajesz ze schodów i nie zważając na to, że zataczasz się z jednego końca ulicy na drugi, idziesz, pomimo świadomości, że daleko nie zajdziesz. Po prostu chcesz już zniknąć.
Od wciągnięcia narkotyków minęło niespełna 5 minut. Po przejściu około 10 metrów tracisz panowanie nad własnym ciałem. Upadasz, dusisz się i umierasz. Odchodzisz i już Cię nie ma. To była Twoja pierwsza i ostatnia domówka w życiu...'
Kolejne słowa zapisane w 'czarnym zeszycie'. Harry prosił mnie abym nie prowadziła tego zeszytu bo to jeszcze bardziej mnie rujnuje. Jednak dla mnie to jak uzależnienie. Staram się ograniczać wycieki z mojej wyobraźni, niestety nie zawsze udaje mi się to utrzymać tylko w mojej głowie.
Dzwonek do drzwi. Harry. Kto inny jak nie on.
Wszedł do pokoju i od razu położył się na mym łóżku i spojrzał na biurko
-Tiffy?
-Hmm..
-Znowu pisałaś- bardziej stwierdził aniżeli zapytał- Prosiłem Cię abyś tego nie robiła- powiedział pozbawiony jakichkolwiek emocji
-Wiem, przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Miałam tak genialny pomysł..
-Genialny pomysł?- podniósł się do pozycji siedzącej- Czy Ty się w ogóle słyszysz? Jak można mieć genialny pomysł na śmierć?!- zbuntował się
-Najwyraźniej jakoś można- odpowiedziałam bez większego zastanowienia
Zapomniałam wspomnieć. Przez ostatni miesiąc zbliżyliśmy się do siebie z Harrym i jesteśmy dobrymi znajomymi. Jak na razie chłopak nie zwariował przy mnie więc jest okey. Wspiera mnie i troszczy się o mnie, jak na razie dotrzymuje obietnicy. Z dnia na dzień staję się coraz bardziej otwarta na niego i coraz bardziej mu ufam. Poznał się z moimi znajomymi i ogólnie wkroczył w krąg moich przyjaciół.
-Wyciągnę Cię gdzieś w końcu?- zapytał zmieniając temat
-Gdzieś to znaczy gdzie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-No nie wiem. Kino, kręgle, impreza, spacer, centrum handlowe. Co tylko sobie życzysz
-Serio chcesz ze mną gdziekolwiek wychodzić? Przecież zanudzisz się na śmierć
-Dobra nie gadaj głupot i żadnych wzmianek o śmierci proszę. Tylko szykuj się i wychodzimy.
-Mhm...
Z racji tego, iż było jeszcze ciepło założyłam sukienkę, sweterek i balerinki. Umalowałam się, włosy zostały rozpuszczone. W ciągu pół godziny byłam gotowa
-Gotowa?- skinęłam głową- No to wychodzimy- uśmiechnął się i wyszliśmy z mieszkania.
***
@Monicca1d
Strój Tiffany: click here
Rozdział krótki i mało treściwy. Zdaję sobie z tego sprawę ale wszystko przez to, że zmieniałam całą treść rozdziału.
xxx
-M.
Osobiście pomimo dużej ilości znajomych, staram się unikać domówek i tego typu imprez.Nie piję, a jak już to bardzo sporadycznie.
'Ostatnia klasa. Tak naprawdę to Twoja pierwsza tak ''ostra'' impreza. Wiadomo alkohol, narkotyki i dobra zabawa, Pijesz kolejkę za kolejką, mieszasz piwo, wódkę i drinkami. Z każdą kroplą alkoholu stajesz się coraz bardziej śmielszy. W pewnym momencie widzisz dużą grupę gości zebranych przy jednym ze stołów. Podchodzisz, bo jesteś ciekaw co się dzieje. Widzisz, że w grę wchodzą narkotyki. Na twój widok koledzy zaczynają wołać twoje imię i klaskać, podchodzi do Ciebie jeden z nich proponuje owy proszek. Odmawiasz. Wraz z Twoim NIE, wszyscy zaczynają krzyczeć i wyzywać Cię od cieniasów, Ty pod chwilą presji, ulegasz. Gospodarz szykuje dla Ciebie pewne wyzwanie, 3 kreski po 15 cm. Przyjmujesz zadanie bez większego wahania, bo nie chcesz być gorszy. Podchodzisz do stolika, wyciągasz z kieszenie dwudziesto-funtówkę*(nie miałam jak inaczej tego nazwać), którą miałeś wydać na powrót do domu. Zwijasz banknot w wąską rureczkę, nachylasz się nad pierwszą kreską, chwilę się wahasz ale w końcu wciągasz powietrze wraz z proszkiem. Zrobiłeś to, jeszcze 30cm. Drugą wciągasz bez większego strachu. Twoje oczy zaszkliły się od pieczenia w nozdrzach. Przecierasz je wierzchem ręki i zabieracz się za ostatnie 15cm. Całe towarzystwo zaczyna klaskać i Ci dopingować, jesteś przez to jeszcze bardziej zdeterminowany do pokazania, że Ty też potrafisz. Wciągasz. W sumie 45cm drogi do śmierci. Tak, dawka zdecydowanie śmiertelna.
Oczy zaszły Ci mgłą. Substancje z narkotyków weszły w krwiobieg i zmieszały się z wcześniej zażytym alkoholem. Zaczynasz mieć halucynacje. Nic po Tobie nie widać, dlatego impreza trwa dalej. Tylko jeden z kolegów odchodząc od stołu poklepał Cię po ramieniu i posłał uśmiech zdumienia.
Stoisz i nie możesz się ruszyć. Dopiero teraz doszło do Ciebie to, iż skazałeś się na śmierć. Po chwili chwiejnym krokiem wychodzisz z budynku. Mózg przestaje normalnie funkcjonować. Świat wiruje, nie wiesz co robić, żegnać się ze wszystkimi, dzwonić po pogotowie, czy dać sobie spokój. Decydujesz się na to ostatnie. Słone łzy załamania spływają po twoich policzkach. Wstajesz ze schodów i nie zważając na to, że zataczasz się z jednego końca ulicy na drugi, idziesz, pomimo świadomości, że daleko nie zajdziesz. Po prostu chcesz już zniknąć.
Od wciągnięcia narkotyków minęło niespełna 5 minut. Po przejściu około 10 metrów tracisz panowanie nad własnym ciałem. Upadasz, dusisz się i umierasz. Odchodzisz i już Cię nie ma. To była Twoja pierwsza i ostatnia domówka w życiu...'
Kolejne słowa zapisane w 'czarnym zeszycie'. Harry prosił mnie abym nie prowadziła tego zeszytu bo to jeszcze bardziej mnie rujnuje. Jednak dla mnie to jak uzależnienie. Staram się ograniczać wycieki z mojej wyobraźni, niestety nie zawsze udaje mi się to utrzymać tylko w mojej głowie.
Dzwonek do drzwi. Harry. Kto inny jak nie on.
Wszedł do pokoju i od razu położył się na mym łóżku i spojrzał na biurko
-Tiffy?
-Hmm..
-Znowu pisałaś- bardziej stwierdził aniżeli zapytał- Prosiłem Cię abyś tego nie robiła- powiedział pozbawiony jakichkolwiek emocji
-Wiem, przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Miałam tak genialny pomysł..
-Genialny pomysł?- podniósł się do pozycji siedzącej- Czy Ty się w ogóle słyszysz? Jak można mieć genialny pomysł na śmierć?!- zbuntował się
-Najwyraźniej jakoś można- odpowiedziałam bez większego zastanowienia
Zapomniałam wspomnieć. Przez ostatni miesiąc zbliżyliśmy się do siebie z Harrym i jesteśmy dobrymi znajomymi. Jak na razie chłopak nie zwariował przy mnie więc jest okey. Wspiera mnie i troszczy się o mnie, jak na razie dotrzymuje obietnicy. Z dnia na dzień staję się coraz bardziej otwarta na niego i coraz bardziej mu ufam. Poznał się z moimi znajomymi i ogólnie wkroczył w krąg moich przyjaciół.
-Wyciągnę Cię gdzieś w końcu?- zapytał zmieniając temat
-Gdzieś to znaczy gdzie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-No nie wiem. Kino, kręgle, impreza, spacer, centrum handlowe. Co tylko sobie życzysz
-Serio chcesz ze mną gdziekolwiek wychodzić? Przecież zanudzisz się na śmierć
-Dobra nie gadaj głupot i żadnych wzmianek o śmierci proszę. Tylko szykuj się i wychodzimy.
-Mhm...
Z racji tego, iż było jeszcze ciepło założyłam sukienkę, sweterek i balerinki. Umalowałam się, włosy zostały rozpuszczone. W ciągu pół godziny byłam gotowa
-Gotowa?- skinęłam głową- No to wychodzimy- uśmiechnął się i wyszliśmy z mieszkania.
***
@Monicca1d
Strój Tiffany: click here
Rozdział krótki i mało treściwy. Zdaję sobie z tego sprawę ale wszystko przez to, że zmieniałam całą treść rozdziału.
xxx
-M.
sobota, 25 sierpnia 2012
Rozdział 3
Jest środek lata. Za oknem deszcz. Ja siedzę i spoglądam na ludzi którzy uciekają do sklepów, samochodów czy domów w celu schronienia się. Na ulicach mimo warunków pogodowych panuje chaos, kierowcy nie zwracają uwagi na ślizgą drogę i jeżdżą nieuważnie. Dziwię się, że większość społeczeństwa ma raczej gdzieś przepisy drogowe, znaki czy bezpieczeństwo w czasie jazdy.
Coś pojawia się na drodze, ty jedziesz z przekroczoną prędkością i niezapiętymi pasami. Uderzasz w drzewo, ponieważ tracisz kontrole nad pojazdem. Z powodu braku pasów uderzasz głową w kierownicę, nacisk jest nasilony ze względu na brak jakiejkolwiek amortyzacji. Jesteś nieprzytomny. Kawałki przedniej szyby są powbijane w twoją głowę i tułów, twoje nogi ugrzęzły, nie masz w nich czucia, ciało krwawi w kilkunastu miejscach. Pod wpływem szoku, bólu i stanu fizycznego twój organizm słabnie z minuty na minutę. Z racji tego, iż jest to mało ruchliwa droga, nie ma kto wezwać pomocy. Potrzebujesz natychmiastowej reanimacji, jednak nie ma nikogo kto mógłby to wykonać. Po kilku dziesięciu minutach, organizm nie jest w stanie bronić się sam dlatego 'poddaje się'. Twój oddech staje się coraz płytszy, puls staje a serce przestaje pompować krew. Umierasz. Przez swoją własną głupotę i nieuwagę.
Te słowa zapisałam w swoim zeszycie, gdzie zapisywałam różne wizje śmierci i nie tylko. Poruszałam tam różne tematy na które chciałam się wypowiedzieć, jednak nie miałam komu. Nie mogłam nazwać tego pamiętnikiem ani niczym takim bo nie pisałam tam jakiś głupot typu co
dzisiaj robiłam czy co moja koleżanka zrobiła a ja nie miałam z kim ją poobgadywać. O nie, tu były zamieszczone wyłącznie moje przemyślenia na różnego rodzaju tematy czy właśnie wizje śmierci jakie nasuwały mi się na myśl.
Zaczęłam pisać kolejne zdania, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Z racji tego iż byłam sama w domu musiałam otworzyć. Wypełzłam z pod koca, zeszyt niedbale rzuciłam na biurko i poszłam do drzwi. Bez zastanowienia odkluczyłam mieszkanie i pociągnęłam za mahoniową klamkę. Przed wejściem stał Harry, chłopak który wczoraj bezczelnie władował się na ‘mój teren'
-Cześć, nie wiedziałem, że tu mieszkasz- zdziwił się- moja mama kazała przekazać to- wskazał na mały pakunek trzymany w drugiej ręce- na przywitanie. Tak więc proszę- dał mi pudełko- i już ci nie przeszkadzam- uśmiechnął się i już chciał odchodzić kiedy powiedziałam
-Wejdziesz?- zapytałam bez żadnych emocji w głosie
-Przesłyszałem się?- opowiedział pytaniem na pytanie
-Nie, zapraszam
Chłopak niepewnym krokiem wszedł do mojego mieszkania.
-Idź do mojego pokoju, a ja zrobię herbaty
-Dobrze, a mogę wiedzieć, dlaczego mnie zaprosiłaś?- zapytał zdziwiony
-Po prostu chciałam Cię lepiej poznać- uśmiechnęłam się
-Tego się nie spodziewałem- powiedział sam do siebie wchodząc do pokoju
Poszłam do kuchni, wstawiłam wodę i wyjęłam ciasto z lodówki, na wyjęte talerzyki ukroiłam po kawałku wypieku mojej mamy. Wlałam wodę do kubków i włożyłam po torebce herbaty. Wszystko położyłam na plastikową tackę i poszłam w kierunku pokoju.
-Przyniosłam jeszcze cia... O mój Boże co ty robisz?- Zapytałam zszokowana gdy zobaczyłam jak Harry kartkuje mój zeszyt i czyta moje chore przemyślenia
-Ja przepraszam, leżał na biurku i byłem ciekaw co tam jest- odpowiedział zmieszany
-Odłóż to na miejsce i zapomnij, że w ogóle coś przeczytałeś- powiedziałam powoli aby nie wybuchnąć
-Obawiam się, że nie zdołam wymazać sobie z pamięci TYCH słów. Ty masz problem i nikomu nie chcesz o nim powiedzieć, dusisz to w sobie przez co jeszcze bardziej Cie nurtuje. Przecież to jest co najmniej dziwne, żeby 18-letnia dziewczyna zapisywała 90- kartkowy zeszyt z wizjami śmierci i wywodami jak to bardzo nie chce żyć. Nie znam Cię ale chciałbym jakoś pomóc- powiedział z wyraźnym zmartwieniem malującym się na twarzy
-Nie musisz mi pomagać. Nie chcę abyś mi pomagał. Po prostu zapomnij albo przyjmij, że to jakaś praca do szkoły.
Nie docierały do mnie te słowa. On chciał mi pomóc. Nie znał mnie a jednak chciał. Nie potrzebowałam pomocy, przynajmniej tak mi się wydawało. Ostatnio nad tym myślałam i uznałam to za śmieszne, aż tu nagle ktoś oferuje mi pomoc..
-Muszę, wiesz co będę przechodził gdy dowiem się, że zrobiłaś jakieś głupstwo, a ja o tym wiedziałem i nic nie zrobiłem? Nie wiem czy jestem pierwszą osobą która się o tym dowiedziała czy po prostu nikt nie chce Cię wesprzeć, ale nie odpuszczę. Nie wiem jak, ale pomogę Ci choćby nie wiem co, słyszysz?- powiedział dobitnie, na co ja tylko odstawiłam tackę i wyszłam bez słowa z pokoju, zamykając się w łazience.
To nie może być prawda, on nie może mi pomóc. Ja sobie z tym nie poradzę. Muszę być w tym sama, nie mogę wciągać w to nikogo innego.
Zsunęłam się po drzwiach i schowałam twarz w dłonie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę dopuścić do tego, żeby ktokolwiek mi pomagał. To było straszne, bo odkąd pamiętam zawsze chciałam żeby ktoś się mną zainteresował. Teraz, kiedy tak się stało ja to odrzucam, bo boję się, że ten ktoś na tym ucierpi i nie daj Boże stanie się taki jak ja. Wtedy już na pewno nie dałabym rady, z myślą, że ktoś przechodzi to samo co ja przeze mnie …
-Tiffany- usłyszałam głos chłopaka- możesz wyjść? Porozmawiajmy, proszę.
-Daj mi spokój i odejdź
-Nie wyjdę stąd dopóki nie porozmawiamy
-Nie musisz mnie uświadamiać, że jestem psychiczna i powinnam być zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Ja to wiem i nie potrzebuję nikogo a już na pewno nie Ciebie- ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem, z nadzieją, że Harry ich nie usłyszy
-Nie jesteś psychiczna, tylko zagubiona. Każdy z nas przeżywa wszystko inaczej. Proszę Cię wyjdź z tej cholernej łazienki- pociągnął za klamkę, chociaż dobrze wiedział, iż drzwi są zamknięte.
Wstałam i ze spuszczoną głową otworzyłam. Harry spojrzał na mnie i od razu przytulił. Odepchnęłam go. Nie ufałam mu, nie znałam go i nie wiedziałam czy mam ulec.
Zupełnie nie wiedziałam co mam robić.
-W jaki sposób masz zamiar mi pomóc?- zapytałam spoglądając w przepełnione zielenią oczy chłopaka
-Najpierw muszę Cię lepiej poznać. Musisz mi opowiedzieć co tak na prawdę czujesz i przede wszystkim musisz się otworzyć.
-Nie wiem, czy potrafię, nie wiem czy mogę Ci ufać, nie wiem o Tobie nic, tylko tyle, że mieszkamy w tym samym bloku i to wszystko. Potrzebuję czasu aby się oswoić z myślą, iż ktokolwiek oprócz mnie wie jaka jestem naprawdę i w sumie nie zna mnie od tej drugiej strony, nie zna tego mojego drugiego ‘ja’ które znają wszyscy dookoła mnie. Rozumiesz?- skinął głową- Pewnie teraz w życiu byś nie powiedział, że jestem przepełniona radością chęcią do życia dziewczyną, prawda?- zaprzeczył poruszając głową- No właśnie, poznałeś mnie od tej złej strony, chciałabym to zmienić, chciałabym abyś znał mnie taką jaką znają mnie inni. Szaloną Tiffany która nie przejmuje się tym co dzieje się wokół niej tylko skupia się na dobrej zabawie- wytarłam łzę spływającą mi po policzku.
-Chcę poznać Cię dokładnie taką jaką jesteś, nie chcę abyś udawała kogoś kim nie jesteś
-Ty tego nie wytrzymasz, prędzej czy później stwierdzisz, że na prawdę jestem psychiczna i odwrócisz się ode mnie a kiedy spotkamy się na klatce, Ty spuścisz głowę i będziesz udawać, że tak naprawdę mnie nie znasz.
-Mylisz się, możesz mi zaufać.
-Daj mi czas, teraz tylko tego potrzebuję.
***
Twitter: Monicca1d
Coś pojawia się na drodze, ty jedziesz z przekroczoną prędkością i niezapiętymi pasami. Uderzasz w drzewo, ponieważ tracisz kontrole nad pojazdem. Z powodu braku pasów uderzasz głową w kierownicę, nacisk jest nasilony ze względu na brak jakiejkolwiek amortyzacji. Jesteś nieprzytomny. Kawałki przedniej szyby są powbijane w twoją głowę i tułów, twoje nogi ugrzęzły, nie masz w nich czucia, ciało krwawi w kilkunastu miejscach. Pod wpływem szoku, bólu i stanu fizycznego twój organizm słabnie z minuty na minutę. Z racji tego, iż jest to mało ruchliwa droga, nie ma kto wezwać pomocy. Potrzebujesz natychmiastowej reanimacji, jednak nie ma nikogo kto mógłby to wykonać. Po kilku dziesięciu minutach, organizm nie jest w stanie bronić się sam dlatego 'poddaje się'. Twój oddech staje się coraz płytszy, puls staje a serce przestaje pompować krew. Umierasz. Przez swoją własną głupotę i nieuwagę.
Te słowa zapisałam w swoim zeszycie, gdzie zapisywałam różne wizje śmierci i nie tylko. Poruszałam tam różne tematy na które chciałam się wypowiedzieć, jednak nie miałam komu. Nie mogłam nazwać tego pamiętnikiem ani niczym takim bo nie pisałam tam jakiś głupot typu co
dzisiaj robiłam czy co moja koleżanka zrobiła a ja nie miałam z kim ją poobgadywać. O nie, tu były zamieszczone wyłącznie moje przemyślenia na różnego rodzaju tematy czy właśnie wizje śmierci jakie nasuwały mi się na myśl.
Zaczęłam pisać kolejne zdania, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Z racji tego iż byłam sama w domu musiałam otworzyć. Wypełzłam z pod koca, zeszyt niedbale rzuciłam na biurko i poszłam do drzwi. Bez zastanowienia odkluczyłam mieszkanie i pociągnęłam za mahoniową klamkę. Przed wejściem stał Harry, chłopak który wczoraj bezczelnie władował się na ‘mój teren'
-Cześć, nie wiedziałem, że tu mieszkasz- zdziwił się- moja mama kazała przekazać to- wskazał na mały pakunek trzymany w drugiej ręce- na przywitanie. Tak więc proszę- dał mi pudełko- i już ci nie przeszkadzam- uśmiechnął się i już chciał odchodzić kiedy powiedziałam
-Wejdziesz?- zapytałam bez żadnych emocji w głosie
-Przesłyszałem się?- opowiedział pytaniem na pytanie
-Nie, zapraszam
Chłopak niepewnym krokiem wszedł do mojego mieszkania.
-Idź do mojego pokoju, a ja zrobię herbaty
-Dobrze, a mogę wiedzieć, dlaczego mnie zaprosiłaś?- zapytał zdziwiony
-Po prostu chciałam Cię lepiej poznać- uśmiechnęłam się
-Tego się nie spodziewałem- powiedział sam do siebie wchodząc do pokoju
Poszłam do kuchni, wstawiłam wodę i wyjęłam ciasto z lodówki, na wyjęte talerzyki ukroiłam po kawałku wypieku mojej mamy. Wlałam wodę do kubków i włożyłam po torebce herbaty. Wszystko położyłam na plastikową tackę i poszłam w kierunku pokoju.
-Przyniosłam jeszcze cia... O mój Boże co ty robisz?- Zapytałam zszokowana gdy zobaczyłam jak Harry kartkuje mój zeszyt i czyta moje chore przemyślenia
-Ja przepraszam, leżał na biurku i byłem ciekaw co tam jest- odpowiedział zmieszany
-Odłóż to na miejsce i zapomnij, że w ogóle coś przeczytałeś- powiedziałam powoli aby nie wybuchnąć
-Obawiam się, że nie zdołam wymazać sobie z pamięci TYCH słów. Ty masz problem i nikomu nie chcesz o nim powiedzieć, dusisz to w sobie przez co jeszcze bardziej Cie nurtuje. Przecież to jest co najmniej dziwne, żeby 18-letnia dziewczyna zapisywała 90- kartkowy zeszyt z wizjami śmierci i wywodami jak to bardzo nie chce żyć. Nie znam Cię ale chciałbym jakoś pomóc- powiedział z wyraźnym zmartwieniem malującym się na twarzy
-Nie musisz mi pomagać. Nie chcę abyś mi pomagał. Po prostu zapomnij albo przyjmij, że to jakaś praca do szkoły.
Nie docierały do mnie te słowa. On chciał mi pomóc. Nie znał mnie a jednak chciał. Nie potrzebowałam pomocy, przynajmniej tak mi się wydawało. Ostatnio nad tym myślałam i uznałam to za śmieszne, aż tu nagle ktoś oferuje mi pomoc..
-Muszę, wiesz co będę przechodził gdy dowiem się, że zrobiłaś jakieś głupstwo, a ja o tym wiedziałem i nic nie zrobiłem? Nie wiem czy jestem pierwszą osobą która się o tym dowiedziała czy po prostu nikt nie chce Cię wesprzeć, ale nie odpuszczę. Nie wiem jak, ale pomogę Ci choćby nie wiem co, słyszysz?- powiedział dobitnie, na co ja tylko odstawiłam tackę i wyszłam bez słowa z pokoju, zamykając się w łazience.
To nie może być prawda, on nie może mi pomóc. Ja sobie z tym nie poradzę. Muszę być w tym sama, nie mogę wciągać w to nikogo innego.
Zsunęłam się po drzwiach i schowałam twarz w dłonie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę dopuścić do tego, żeby ktokolwiek mi pomagał. To było straszne, bo odkąd pamiętam zawsze chciałam żeby ktoś się mną zainteresował. Teraz, kiedy tak się stało ja to odrzucam, bo boję się, że ten ktoś na tym ucierpi i nie daj Boże stanie się taki jak ja. Wtedy już na pewno nie dałabym rady, z myślą, że ktoś przechodzi to samo co ja przeze mnie …
-Tiffany- usłyszałam głos chłopaka- możesz wyjść? Porozmawiajmy, proszę.
-Daj mi spokój i odejdź
-Nie wyjdę stąd dopóki nie porozmawiamy
-Nie musisz mnie uświadamiać, że jestem psychiczna i powinnam być zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Ja to wiem i nie potrzebuję nikogo a już na pewno nie Ciebie- ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem, z nadzieją, że Harry ich nie usłyszy
-Nie jesteś psychiczna, tylko zagubiona. Każdy z nas przeżywa wszystko inaczej. Proszę Cię wyjdź z tej cholernej łazienki- pociągnął za klamkę, chociaż dobrze wiedział, iż drzwi są zamknięte.
Wstałam i ze spuszczoną głową otworzyłam. Harry spojrzał na mnie i od razu przytulił. Odepchnęłam go. Nie ufałam mu, nie znałam go i nie wiedziałam czy mam ulec.
Zupełnie nie wiedziałam co mam robić.
-W jaki sposób masz zamiar mi pomóc?- zapytałam spoglądając w przepełnione zielenią oczy chłopaka
-Najpierw muszę Cię lepiej poznać. Musisz mi opowiedzieć co tak na prawdę czujesz i przede wszystkim musisz się otworzyć.
-Nie wiem, czy potrafię, nie wiem czy mogę Ci ufać, nie wiem o Tobie nic, tylko tyle, że mieszkamy w tym samym bloku i to wszystko. Potrzebuję czasu aby się oswoić z myślą, iż ktokolwiek oprócz mnie wie jaka jestem naprawdę i w sumie nie zna mnie od tej drugiej strony, nie zna tego mojego drugiego ‘ja’ które znają wszyscy dookoła mnie. Rozumiesz?- skinął głową- Pewnie teraz w życiu byś nie powiedział, że jestem przepełniona radością chęcią do życia dziewczyną, prawda?- zaprzeczył poruszając głową- No właśnie, poznałeś mnie od tej złej strony, chciałabym to zmienić, chciałabym abyś znał mnie taką jaką znają mnie inni. Szaloną Tiffany która nie przejmuje się tym co dzieje się wokół niej tylko skupia się na dobrej zabawie- wytarłam łzę spływającą mi po policzku.
-Chcę poznać Cię dokładnie taką jaką jesteś, nie chcę abyś udawała kogoś kim nie jesteś
-Ty tego nie wytrzymasz, prędzej czy później stwierdzisz, że na prawdę jestem psychiczna i odwrócisz się ode mnie a kiedy spotkamy się na klatce, Ty spuścisz głowę i będziesz udawać, że tak naprawdę mnie nie znasz.
-Mylisz się, możesz mi zaufać.
-Daj mi czas, teraz tylko tego potrzebuję.
***
Twitter: Monicca1d
czwartek, 16 sierpnia 2012
Rozdział 2
Siedziałam na dachu mojego bloku. Zawsze tam przesiadywałam gdy rodzice prowadzili kłótnie. To miejsce było tylko i wyłącznie moim miejscem. Była to moja kryjówka, miejsce gdzie mogłam chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, oderwać się od świata i nie myśleć co się wokoło mnie dzieje. Myślami uciekałam tam gdzie na prawdę będzie mi dobrze. Czasami wyobrażałam sobie moją śmierć, z uśmiechem na twarzy "oglądałam" pogrzeb na którym nikogo nie było. Nie to, że nie miałam znajomych czy rodziny, po prostu wiem, że jestem mało ważna i wszyscy wtenczas robiliby co innego, byliby gdzie indziej i nie zaprzątaliby sobie głowy moją osobą. Czasami wyobrażałam sobie jakby to było być sławnym, kochanym przez wszystkich, rozchwytywanym na całym świecie ale przede wszystkim docenianym za to co się osiągnęło. Nie wiem czy chciałabym być takim celebrytą, ponieważ to ma też swoje minusy, na przykład brak prywatności czy mnóstwo fałszywych przyjaciół. Jednak zawsze pozostaje ten wielobarwny życiorys i jakiś sentyment.
Jak zwykle siedziałam na krawędzi dachu gdzie tak na prawdę nie było żadnego zabezpieczenia. Jeden niewłaściwy ruch i już mnie nie ma, spadam około 4-5 sekund. W trakcie lotu najprawdopodobniej mdleje, uderzam o twardy beton znajdujący się przed budynkiem. Z moich uszu leci krew podobnie jak z głowy tylko tam wskutek uderzenia. Ja odchodzę, jeszcze raz unoszę się do góry tylko, że wyżej i wyżej, ponad moje mieszkanie i całe miasto. Siedzę na jednej z chmur i obserwuję tą całą metropolie, ten pośpiech, nienawiść, nieuwagę. Oglądam inne wypadki które mają miejsce na ulicach i w domach. Widzę ludzi którzy dokładnie tak jak ja unoszą się do góry, jedni zmartwieni, drudzy szczęśliwi, że w końcu osiągnęli wymarzony stan. Spoglądam na miejsce mojej śmierci, nadal nikt się nie pojawił. Nic dziwnego. Jak zawsze niezauważalna, a może po prostu inni nie chcą tego zauważyć? Tego nie wiem, wiem że wszyscy moi znajomi i rodzina jest przekonana, że siedzę w pokoju i robię coś bezsensownego. Jednak nie, mnie już nie ma, jestem o krok dalej od nich jestem już tam gdzie nic mnie nie interesuje, gdzie mogę wreszcie poczuć się swobodnie.
Mimo tego ogromu czasu który spędziłam tu, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zrobić tego niewłaściwego ruchu. Najwyraźniej ten, tam na górze myśli, iż to nie mój czas. Nie wiem czy robi to z nienawiści czy po prostu szykuje coś wyjątkowego ale serio chciałabym znaleźć się już po tej drugiej stronie. Tam przy nim, u jego boku...
Słuchałam muzyki, rozkoszowałam się dźwiękami melancholijnej piosenki która leciała na moim odtwarzaczu. W uszach brzmiały smutne i powolne akordy gitary, z wersu na wers utwór stawał się coraz bardziej ponury. Nie wiem czy to przez moją interpretacje czy po prostu mój obecny stan nie pozwalał na to aby inaczej to odebrać ale czułam się jakby ta piosenka była napisana do mnie i mówiła ' Nic się nie zmieni, nie masz na co liczyć. Zawsze będzie tak jak jest teraz. Marz sobie ile chcesz a i tak los zrobi co chce ' tak, właśnie to słyszałam. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, której gorzki smak poczułam kiedy dotarła do moich ust.
Miałam zamknięte oczy, próbowałam wybić sobie tę myśl z głowy, jednak to wprawiło mnie tylko w jeszcze większy płacz. Cicho szlochając, wycierałam rękawem od bluzy mokre i zabrudzone od tuszu policzki. W pewnym momencie poczułam na moim ramieniu czyjąś dłoń. Przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie spotkałam tu nikogo. Odwróciłam się ostrożnie i ujrzałam chłopaka, jak na oko był w moim wieku. Ciemne kręcone włosy i intensywnie zielone oczy idealnie komponowały się z jego dość jasną cerą, do tego nasycone różem usta. Miał na sobie jasną koszulkę z jakimś nadrukiem na to granatową marynarkę, rurki z niskim krokiem i białe choć lekko przybrudzone trampki.
-Zdradził Cię?- zapytał jak gdyby nigdy nic
Spojrzałam na niego jak na idiotę i zignorowałam jego pytanie i osobę odwracając głowę. Nie okazując żadnych uczuć, patrzyłam w dal na miasto, mając nadzieję, że zrozumie iż nie potrzebuję tu jego do szczęścia i sobie pójdzie. Jednak chłopak nie dał za wygraną i przysiadł się obok, obserwując każdy centymetr profilu mojej twarzy. Bardzo mnie to irytowało ale musiałam zachować spokój i ignorancje.
-Nie będziesz ze mną rozmawiać? Wstydzisz się? Boisz? Spokojnie, nie mam złych zamiarów- zapewnił- przyszedłem pooglądać zachód słońca
-To sobie oglądaj i daj mi spokój- odezwałam się z nutką goryczy w głosie
-Nie wiedziałem, że jesteś taka nerwowa
-Nic o mnie nie wiesz
-Próbuję to zmienić. Dopiero co wprowadziłem się do miasta, nikogo tu nie znam, i kiedy Cię tu zobaczyłem miałem nadzieję, że się zakolegujemy- wystawił szereg swoich równych i białych ząbków
-Dziwak- skomentowałam.
-Harry, mam na imię Harry
Westchnęłam tylko i pokiwałam głową. Jego osoba mnie intrygowała. Znałam się na ludziach jak nikt. Tylko dziwiło mnie dlaczego jest taki otwarty i co go sprowadza na dach. Przecież nikt 'normalny' tu nie przychodzi. Chyba nie ma takich problemów jak ja. Chociaż powiedział, że przyszedł pooglądać zachód... dziwak- pomyślałam.
Na moje szczęście odechciało mu się rozmowy ze mną i aż do zmroku nie odezwał się ani razu, tylko patrzył się przed siebie i czasami coś nucił, co niezmiernie mnie wkurzało.
Kiedy chłopak wstał pomyślałam- w końcu! Nawet lekko się uśmiechnęłam. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam na jego osobę bo przecież zawsze jestem towarzyska i uprzejma. Tak, już wiem. To moja strefa na którą teoretycznie nikt nie ma wstępu.
-Idziesz?- zapytał wystawiając rękę w moją stronę
-Niby dlaczego miałabym iść?- zapytałam
-Jest już późno i ciemno a Ty będziesz siedzieć tu sama?
-Bardzo mi tu dobrze samej. A gdy jest ciemno i późno lepiej się czuję
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo nikt mnie nie widzi- odpowiedziałam bez zastanowienia
-I to ja jestem dziwny?
-Chyba miałeś już iść- przypomniałam mu
-Dobra, skoro mnie wypraszasz to idę, dobranoc...- chciał dokończyć moim imieniem ale go nie znał, rzecz jasna
-Tiffany. Dobranoc- pożegnałam się. Chłopak stał jeszcze chwilę pewnie patrząc na mnie. Kiedy wychodził, słyszałam tylko jak drzwiczki od wejścia zamykają się pod wpływem naciśnięcia klamką
W końcu zostałam sama. Dziwne uczucie siedzieć w takim ważnym miejscu z osobą tak mało ważną. No nic, kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Z racji tego, że dzisiaj było piękne niebo postanowiłam poleżeć i pooglądać gwiazdy. Ostrożnie cofnęłam się i położyłam na środku dachu. Gwiazdy spadały jedna po drugiej. Niesamowicie piękny widok. Pewnie powinnam pomyśleć życzenie. Śmieszne. Chyba musiałyby spaść wszystkie gwiazdy, wraz z księżycem żeby moje życie w końcu nabrało sensu. Nigdy nie wierzyłam w te głupoty. 11:11 ktoś myśli o tobie albo pomyśl życzenie, czterolistna kończyna która przynosi szczęście czy grosik na pomyślność. Jedno wielkie kłamstwo. Przecież to oczywiste, że jakiś przemieszczający się meteoryt czy roślina nie będzie decydować o Twoim życiu.
Leżałam tam do późna myśląc. Myśląc o tym chłopaku. Zaintrygował mnie i zaciekawił swoją osobą. Teraz mi głupio, że go tak olalałam bo przecież on chciał tylko pogadać. Postanowiłam, że jak go spotkam to przeproszę za dzisiejsze zachowanie. Pewnie jutro też się z nim zobaczę więc wyjaśnię mu co nieco.
Z tym genialnym pomysłem wstałam i zeszłam z dachu. Poszłam po schodach do mojego mieszkania, gdzie zastałam standardowy widok, czyli zapłakaną mamę i tatę siedzącego przy stole i spijającego kolejną kolejkę. Jak zwykle wydzierał się na matkę, że ta nic w życiu nie osiągnęła, że nie wychowała dzieci. Tak na marginesie bardzo mi z tego powodu miło, kochany tato. Przeszłam korytarzem zahaczając wzrokiem o
salon gdzie właśnie widniał wcześniej opisany obrazek. Przebrałam się w piżamę, umyłam się i położyłam do łóżka z zamiarem jak najszybszego zaśnięcia.
xxx
Jak zwykle siedziałam na krawędzi dachu gdzie tak na prawdę nie było żadnego zabezpieczenia. Jeden niewłaściwy ruch i już mnie nie ma, spadam około 4-5 sekund. W trakcie lotu najprawdopodobniej mdleje, uderzam o twardy beton znajdujący się przed budynkiem. Z moich uszu leci krew podobnie jak z głowy tylko tam wskutek uderzenia. Ja odchodzę, jeszcze raz unoszę się do góry tylko, że wyżej i wyżej, ponad moje mieszkanie i całe miasto. Siedzę na jednej z chmur i obserwuję tą całą metropolie, ten pośpiech, nienawiść, nieuwagę. Oglądam inne wypadki które mają miejsce na ulicach i w domach. Widzę ludzi którzy dokładnie tak jak ja unoszą się do góry, jedni zmartwieni, drudzy szczęśliwi, że w końcu osiągnęli wymarzony stan. Spoglądam na miejsce mojej śmierci, nadal nikt się nie pojawił. Nic dziwnego. Jak zawsze niezauważalna, a może po prostu inni nie chcą tego zauważyć? Tego nie wiem, wiem że wszyscy moi znajomi i rodzina jest przekonana, że siedzę w pokoju i robię coś bezsensownego. Jednak nie, mnie już nie ma, jestem o krok dalej od nich jestem już tam gdzie nic mnie nie interesuje, gdzie mogę wreszcie poczuć się swobodnie.
Mimo tego ogromu czasu który spędziłam tu, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zrobić tego niewłaściwego ruchu. Najwyraźniej ten, tam na górze myśli, iż to nie mój czas. Nie wiem czy robi to z nienawiści czy po prostu szykuje coś wyjątkowego ale serio chciałabym znaleźć się już po tej drugiej stronie. Tam przy nim, u jego boku...
Słuchałam muzyki, rozkoszowałam się dźwiękami melancholijnej piosenki która leciała na moim odtwarzaczu. W uszach brzmiały smutne i powolne akordy gitary, z wersu na wers utwór stawał się coraz bardziej ponury. Nie wiem czy to przez moją interpretacje czy po prostu mój obecny stan nie pozwalał na to aby inaczej to odebrać ale czułam się jakby ta piosenka była napisana do mnie i mówiła ' Nic się nie zmieni, nie masz na co liczyć. Zawsze będzie tak jak jest teraz. Marz sobie ile chcesz a i tak los zrobi co chce ' tak, właśnie to słyszałam. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, której gorzki smak poczułam kiedy dotarła do moich ust.
Miałam zamknięte oczy, próbowałam wybić sobie tę myśl z głowy, jednak to wprawiło mnie tylko w jeszcze większy płacz. Cicho szlochając, wycierałam rękawem od bluzy mokre i zabrudzone od tuszu policzki. W pewnym momencie poczułam na moim ramieniu czyjąś dłoń. Przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie spotkałam tu nikogo. Odwróciłam się ostrożnie i ujrzałam chłopaka, jak na oko był w moim wieku. Ciemne kręcone włosy i intensywnie zielone oczy idealnie komponowały się z jego dość jasną cerą, do tego nasycone różem usta. Miał na sobie jasną koszulkę z jakimś nadrukiem na to granatową marynarkę, rurki z niskim krokiem i białe choć lekko przybrudzone trampki.
-Zdradził Cię?- zapytał jak gdyby nigdy nic
Spojrzałam na niego jak na idiotę i zignorowałam jego pytanie i osobę odwracając głowę. Nie okazując żadnych uczuć, patrzyłam w dal na miasto, mając nadzieję, że zrozumie iż nie potrzebuję tu jego do szczęścia i sobie pójdzie. Jednak chłopak nie dał za wygraną i przysiadł się obok, obserwując każdy centymetr profilu mojej twarzy. Bardzo mnie to irytowało ale musiałam zachować spokój i ignorancje.
-Nie będziesz ze mną rozmawiać? Wstydzisz się? Boisz? Spokojnie, nie mam złych zamiarów- zapewnił- przyszedłem pooglądać zachód słońca
-To sobie oglądaj i daj mi spokój- odezwałam się z nutką goryczy w głosie
-Nie wiedziałem, że jesteś taka nerwowa
-Nic o mnie nie wiesz
-Próbuję to zmienić. Dopiero co wprowadziłem się do miasta, nikogo tu nie znam, i kiedy Cię tu zobaczyłem miałem nadzieję, że się zakolegujemy- wystawił szereg swoich równych i białych ząbków
-Dziwak- skomentowałam.
-Harry, mam na imię Harry
Westchnęłam tylko i pokiwałam głową. Jego osoba mnie intrygowała. Znałam się na ludziach jak nikt. Tylko dziwiło mnie dlaczego jest taki otwarty i co go sprowadza na dach. Przecież nikt 'normalny' tu nie przychodzi. Chyba nie ma takich problemów jak ja. Chociaż powiedział, że przyszedł pooglądać zachód... dziwak- pomyślałam.
Na moje szczęście odechciało mu się rozmowy ze mną i aż do zmroku nie odezwał się ani razu, tylko patrzył się przed siebie i czasami coś nucił, co niezmiernie mnie wkurzało.
Kiedy chłopak wstał pomyślałam- w końcu! Nawet lekko się uśmiechnęłam. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam na jego osobę bo przecież zawsze jestem towarzyska i uprzejma. Tak, już wiem. To moja strefa na którą teoretycznie nikt nie ma wstępu.
-Idziesz?- zapytał wystawiając rękę w moją stronę
-Niby dlaczego miałabym iść?- zapytałam
-Jest już późno i ciemno a Ty będziesz siedzieć tu sama?
-Bardzo mi tu dobrze samej. A gdy jest ciemno i późno lepiej się czuję
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo nikt mnie nie widzi- odpowiedziałam bez zastanowienia
-I to ja jestem dziwny?
-Chyba miałeś już iść- przypomniałam mu
-Dobra, skoro mnie wypraszasz to idę, dobranoc...- chciał dokończyć moim imieniem ale go nie znał, rzecz jasna
-Tiffany. Dobranoc- pożegnałam się. Chłopak stał jeszcze chwilę pewnie patrząc na mnie. Kiedy wychodził, słyszałam tylko jak drzwiczki od wejścia zamykają się pod wpływem naciśnięcia klamką
W końcu zostałam sama. Dziwne uczucie siedzieć w takim ważnym miejscu z osobą tak mało ważną. No nic, kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Z racji tego, że dzisiaj było piękne niebo postanowiłam poleżeć i pooglądać gwiazdy. Ostrożnie cofnęłam się i położyłam na środku dachu. Gwiazdy spadały jedna po drugiej. Niesamowicie piękny widok. Pewnie powinnam pomyśleć życzenie. Śmieszne. Chyba musiałyby spaść wszystkie gwiazdy, wraz z księżycem żeby moje życie w końcu nabrało sensu. Nigdy nie wierzyłam w te głupoty. 11:11 ktoś myśli o tobie albo pomyśl życzenie, czterolistna kończyna która przynosi szczęście czy grosik na pomyślność. Jedno wielkie kłamstwo. Przecież to oczywiste, że jakiś przemieszczający się meteoryt czy roślina nie będzie decydować o Twoim życiu.
Leżałam tam do późna myśląc. Myśląc o tym chłopaku. Zaintrygował mnie i zaciekawił swoją osobą. Teraz mi głupio, że go tak olalałam bo przecież on chciał tylko pogadać. Postanowiłam, że jak go spotkam to przeproszę za dzisiejsze zachowanie. Pewnie jutro też się z nim zobaczę więc wyjaśnię mu co nieco.
Z tym genialnym pomysłem wstałam i zeszłam z dachu. Poszłam po schodach do mojego mieszkania, gdzie zastałam standardowy widok, czyli zapłakaną mamę i tatę siedzącego przy stole i spijającego kolejną kolejkę. Jak zwykle wydzierał się na matkę, że ta nic w życiu nie osiągnęła, że nie wychowała dzieci. Tak na marginesie bardzo mi z tego powodu miło, kochany tato. Przeszłam korytarzem zahaczając wzrokiem o
salon gdzie właśnie widniał wcześniej opisany obrazek. Przebrałam się w piżamę, umyłam się i położyłam do łóżka z zamiarem jak najszybszego zaśnięcia.
xxx
-M.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Rozdział 1
Ciąć czy nie? Połykać czy zostawić? Spadać czy zejść z dachu? Te pytania dręczą mnie nie od dziś ale od ponad 4 lat. Jednak zawsze rezygnuję, czekając na lepsze jutro. Codziennie, czekam i to nic nie skutkuje. Może po prostu się boję? Wątpie. Skoro żyletka nie jest mi straszna a raczej przyjazna, to dlaczego mam się bać przeciąć głębiej i patrzeć jak stużki krwi wydostają się na powierzchnie mojego nadgarstka i w szybkim tępie spływają na ziemię. Z kropli na krople staję się coraz słabsza. Aż w końcu wokół mnie jest pełno bordowego płynu, moje powieki stają się coraz cięższe, język drętwieje, przez głowę przechodzi tylko jedna myśl " znaleźć się po drugiej stronie i nigdy nie wrócić". W końcu tracę ostatnie siły, wypuszczam żyletkę z ręki i wraz z cichym dźwiękiem uderzenia jej o podłogę, wypuszczam z mych płuc ostatni oddech i umieram...
Jeden schemat. Jedno pytanie. Czy warto? Według mnie tak. Według wszystkich innych, to głupota. Jednak wszyscy inni nie przechodzą przez to samo co ja. Nie męczą się ze samym sobą powtarzając w kółko "nienawidzę siebie". Słowa niczym mantra nasuwają mi się o każdej porze dnia i nocy. Nie odstępują na krok, a jeżeli jakimś cudem uda mi się o nich zapomnieć, na mojej drodze zawsze stanie coś co postara się aby mi o nich przypomnieć. Z tym ciężkim stanem psychicznym staram się uporać już długi czas, jednak wszystko zdaje się na nic. Skoro mam probem to dlaczego nie pójdę z nim do psychologa czy terapeuty? Ponieważ konfrontacja z takim człowiekiem prowadzi do dalszego leczenia na terenie zakładu zamkniętego. A za tym idzie jeszcze szybsza śmierć spowodowana totalnym wykończeniem psychicznym. Tak więc w moim przypadku mogę pomóc sobie tylko ja, problem w tym, że nie znalazłam takiego sposobu od lat.
"Świat jest do dupy" - motto niejednego człowieka na Ziemi, ale nie moje, o co to, to na pewno nie. Świat jest piękny, większość ludzi jest wspaniała. To ja jestem nienormalna i nie potrafię poradzić sobie z tak 'błahym' problemem jakim jest nadwaga i problemy rodzinne które nie dotyczą mnie tylko moich rodziców.
Pewnie gdybyście zapytali moich znajomych czy jest coś ze mną nie tak. Odpowiedzieliby z pewnością, że nie. Tak, te wszystkie uczucia, myśli, zamiary, rozmyślenia, teorie kryją się w mojej głowie i nie wypuszczam ich po za nią. Tak więc z pozoru jestem normalna. Zawsze otwarta na nowe znajomości, chętna do pomocy, uczynna, wesoła i szalona. Normalna, prawda?! Jednak to tylko maska. Maska którą zakładam za każdym razem kiedy opuszczam cztery ściany mojego pokoju i mam wyjść 'do ludzi'. Wszystko to dopracowane do perfekcji tylko po to aby nikt nie zorientował się, że tak na prawdę jestem stuknięta.
"Jesteś nienormalna" - pewnie każdy z nas słyszał takie stwierdzenie od swoich znajomych, to nie jest dziwne, bo przecież dobrze wiecie, że oni tylko żartują. Jednak u mnie wygląda to zupełnie inaczej. Kiedy słyszę te słowa, po moich plecach przechodzi lodowaty dreszcz, na rękach pojawia się tak zwana gęsia skórka i
jedno pytanie które dudni w mojej głowie, nie dając spokoju 'Czy zauważyli, że ze mną jest na prawdę coś nie tak?'. Przerażenie to słabe określenie na to co przdchodzę po usłyszeniu tych dwóch prostych słów, bo przecież oni stwierdzają fakty, mimo że zupełnie nieświadomie to jednak najprawdziwsze okrutne fakty.
Zapytacie pewnie przez co rozwinęła się u mnie ta tajemnicza choroba psychiczna. Dlaczego tajemnicza? Bo wiem o niej tylko ja.
Tak na prawdę to wszystko rozwijało się we mnie już od najmłodszych lat, jednak nie do końca wiedziałam, że skończę w takim stanie jak na chwilę obecną. Jednym z powodów dla którego się nienawidzę jest moje ciało. Pracowałam na nie od dziecka jedząc słodycze i niezdrowe jedzenie. Przeraża mnie jego wielkość. Według mnie jest ogromne, obrzydliwe, odpychakące, odrażające i w żadnym, nawet najmniejszym stopniu pociągające. Moim drugim problemem jest rodzina. Zawsze tylko kłótnie, poniżane mnie i wywyższanie się kto jest lepszy. To zdecydowanie obniżyło moje mniemanie o sobie samej. Przez całe dzieciństwo czułam się poniżana przez co moim mottem na jakiś czas stało się zdanie ' po co egzystujesz na tym świecie skoro i tak jesteś najgorsza'. Tak mimo jakichkolwiek osiągnięć w życiu nigdy nie mogłam nacieszyć się nimi z rodziną. Kiedy coś spieprzyłam, to był główny temat w domu ale kiedy coś osiągnęłam nawet nie usłyszałam głupiego 'gratuluję, jestem z ciebie dumny/duumna' w zasadzie to przez to wszystko staciłam całe poczucie własnej wartości. Nie stawiałam w życiu konkretnych celów bo wiedziałam, że i tak tego nie osiągnę, nieważne ile razy będę próbować zawsze coś schrzanie i znajdę się z powrotem na dnie.
Czasami zastanawiam się czy byłaby taka osoba na świecie która mogłaby mi pomóc. Gdy ta myśl przechodzi mi przez głowę zazwyczaj śmieję się z własnej głupoty. Bo przecież jak ktoś obcy, ktoś kto nie wie o mnie nic, jest mi w stajie pomóc, coś zmienić, podbudować moje życie do tego stopnia abym nie musiała się przejmować tym, że gdy wstanę następnego dnia nie będę w stanie ze sobą wytrzymać i po prostu, nadzwyczajniej w świecie skończe z tym światem i pożegnam się z nim słowami ' nigdy więcej'.
Jeden schemat. Jedno pytanie. Czy warto? Według mnie tak. Według wszystkich innych, to głupota. Jednak wszyscy inni nie przechodzą przez to samo co ja. Nie męczą się ze samym sobą powtarzając w kółko "nienawidzę siebie". Słowa niczym mantra nasuwają mi się o każdej porze dnia i nocy. Nie odstępują na krok, a jeżeli jakimś cudem uda mi się o nich zapomnieć, na mojej drodze zawsze stanie coś co postara się aby mi o nich przypomnieć. Z tym ciężkim stanem psychicznym staram się uporać już długi czas, jednak wszystko zdaje się na nic. Skoro mam probem to dlaczego nie pójdę z nim do psychologa czy terapeuty? Ponieważ konfrontacja z takim człowiekiem prowadzi do dalszego leczenia na terenie zakładu zamkniętego. A za tym idzie jeszcze szybsza śmierć spowodowana totalnym wykończeniem psychicznym. Tak więc w moim przypadku mogę pomóc sobie tylko ja, problem w tym, że nie znalazłam takiego sposobu od lat.
"Świat jest do dupy" - motto niejednego człowieka na Ziemi, ale nie moje, o co to, to na pewno nie. Świat jest piękny, większość ludzi jest wspaniała. To ja jestem nienormalna i nie potrafię poradzić sobie z tak 'błahym' problemem jakim jest nadwaga i problemy rodzinne które nie dotyczą mnie tylko moich rodziców.
Pewnie gdybyście zapytali moich znajomych czy jest coś ze mną nie tak. Odpowiedzieliby z pewnością, że nie. Tak, te wszystkie uczucia, myśli, zamiary, rozmyślenia, teorie kryją się w mojej głowie i nie wypuszczam ich po za nią. Tak więc z pozoru jestem normalna. Zawsze otwarta na nowe znajomości, chętna do pomocy, uczynna, wesoła i szalona. Normalna, prawda?! Jednak to tylko maska. Maska którą zakładam za każdym razem kiedy opuszczam cztery ściany mojego pokoju i mam wyjść 'do ludzi'. Wszystko to dopracowane do perfekcji tylko po to aby nikt nie zorientował się, że tak na prawdę jestem stuknięta.
"Jesteś nienormalna" - pewnie każdy z nas słyszał takie stwierdzenie od swoich znajomych, to nie jest dziwne, bo przecież dobrze wiecie, że oni tylko żartują. Jednak u mnie wygląda to zupełnie inaczej. Kiedy słyszę te słowa, po moich plecach przechodzi lodowaty dreszcz, na rękach pojawia się tak zwana gęsia skórka i
jedno pytanie które dudni w mojej głowie, nie dając spokoju 'Czy zauważyli, że ze mną jest na prawdę coś nie tak?'. Przerażenie to słabe określenie na to co przdchodzę po usłyszeniu tych dwóch prostych słów, bo przecież oni stwierdzają fakty, mimo że zupełnie nieświadomie to jednak najprawdziwsze okrutne fakty.
Zapytacie pewnie przez co rozwinęła się u mnie ta tajemnicza choroba psychiczna. Dlaczego tajemnicza? Bo wiem o niej tylko ja.
Tak na prawdę to wszystko rozwijało się we mnie już od najmłodszych lat, jednak nie do końca wiedziałam, że skończę w takim stanie jak na chwilę obecną. Jednym z powodów dla którego się nienawidzę jest moje ciało. Pracowałam na nie od dziecka jedząc słodycze i niezdrowe jedzenie. Przeraża mnie jego wielkość. Według mnie jest ogromne, obrzydliwe, odpychakące, odrażające i w żadnym, nawet najmniejszym stopniu pociągające. Moim drugim problemem jest rodzina. Zawsze tylko kłótnie, poniżane mnie i wywyższanie się kto jest lepszy. To zdecydowanie obniżyło moje mniemanie o sobie samej. Przez całe dzieciństwo czułam się poniżana przez co moim mottem na jakiś czas stało się zdanie ' po co egzystujesz na tym świecie skoro i tak jesteś najgorsza'. Tak mimo jakichkolwiek osiągnięć w życiu nigdy nie mogłam nacieszyć się nimi z rodziną. Kiedy coś spieprzyłam, to był główny temat w domu ale kiedy coś osiągnęłam nawet nie usłyszałam głupiego 'gratuluję, jestem z ciebie dumny/duumna' w zasadzie to przez to wszystko staciłam całe poczucie własnej wartości. Nie stawiałam w życiu konkretnych celów bo wiedziałam, że i tak tego nie osiągnę, nieważne ile razy będę próbować zawsze coś schrzanie i znajdę się z powrotem na dnie.
Czasami zastanawiam się czy byłaby taka osoba na świecie która mogłaby mi pomóc. Gdy ta myśl przechodzi mi przez głowę zazwyczaj śmieję się z własnej głupoty. Bo przecież jak ktoś obcy, ktoś kto nie wie o mnie nic, jest mi w stajie pomóc, coś zmienić, podbudować moje życie do tego stopnia abym nie musiała się przejmować tym, że gdy wstanę następnego dnia nie będę w stanie ze sobą wytrzymać i po prostu, nadzwyczajniej w świecie skończe z tym światem i pożegnam się z nim słowami ' nigdy więcej'.
WITAM
Witam moi kochani. Po pierwsze chciałam zareklamować/polecić dwa blogi jakimi są
Po za tym chciałam podziękować za 2 obserwatorów, mam nadzieję, że będzie Was jak najwięcej a moje opowiadanie przykuje waszą uwagę : )
(przepraszam za literówki)
Kontakt:
Twitter: @Monicca1d
Kontakt:
Twitter: @Monicca1d
xxx
-M.
niedziela, 12 sierpnia 2012
Prolog
Śmierć...Na samą myśl robi się strasznie i tajemniczo, prawda? Jednak
mimo wszelkich tajemnic każdy z nas zazna tego stanu prędzej czy
później. Dlaczego stanu? Dlatego, że nikt tak na prawdę nie wie co
będzie działo się z nami kiedy nasz rodzina i bliscy nas pożegnają a
nasze ciało zostanie złożone w trumnie czy też urnie dobre 3 metry pod
ziemią. Potocznie mówiąc ''pójdziemy'' do nieba, piekła czyśćca? Może po
prostu będziemy czuli jak byśmy spali. Może znowu będziemy żyli tylko w
innym ciele, czymś nowym, czymś co właśnie się rodzi. A może będziemy
mieli czas aby spotkać się z osobami które już odeszły?
Nie wiem. Tego nikt nie wie.
A zastanawialiście się kiedyś nad tym czy ktoś czeka na śmierć? Tak, czeka. Nie chce sam odebrać sobie życia tylko odejść, że tak to ujmę, po Bożemu lub dla ateistów, naturalnie. Pewnie powiecie: Oczywiście, że nie, co za głupie pytanie, kto by czekał na śmierć ?!
Otóż tak, wszystko ma sens, a wy się o tym przekonacie czytając dalszą część mojego opowiadania.
Teraz może trochę miłości ... Jak ona ma się do śmierci?
Na przykład z miłości można odebrać sobie życie
W imię miłości można zginąć
Można bronić kogoś kogo się kocha i w efekcie tego umrzeć.
To tylko nieliczne przykład, ale ani jeden z wyżej wymienionych konkretnie nie nawiązuje do mojej historii.
Tak, to trochę chore żeby pisać o czymś co w ogóle nie ma związku z dalszym ciągiem historii. Ale spokojnie, ja was po prostu naprowadzam.
Teraz myślicie sobie. ze książka będzie jedną wielka sielanką w której któryś z partnerów po kłótni zginie w wypadku samochodowym, albo w jakimkolwiek innym.. Nie, nie, nie kochani, to nie będzie prosty związek, chociaż mimo wszystko czasami będzie aż za słodko, jednak nigdy nie do przesady. Czekajcie na dalszy ciąg i zgadujcie.
* * *
Kontakt:
Twitter:@Monicca1d
xxx
-M.
Nie wiem. Tego nikt nie wie.
A zastanawialiście się kiedyś nad tym czy ktoś czeka na śmierć? Tak, czeka. Nie chce sam odebrać sobie życia tylko odejść, że tak to ujmę, po Bożemu lub dla ateistów, naturalnie. Pewnie powiecie: Oczywiście, że nie, co za głupie pytanie, kto by czekał na śmierć ?!
Otóż tak, wszystko ma sens, a wy się o tym przekonacie czytając dalszą część mojego opowiadania.
Teraz może trochę miłości ... Jak ona ma się do śmierci?
Na przykład z miłości można odebrać sobie życie
W imię miłości można zginąć
Można bronić kogoś kogo się kocha i w efekcie tego umrzeć.
To tylko nieliczne przykład, ale ani jeden z wyżej wymienionych konkretnie nie nawiązuje do mojej historii.
Tak, to trochę chore żeby pisać o czymś co w ogóle nie ma związku z dalszym ciągiem historii. Ale spokojnie, ja was po prostu naprowadzam.
Teraz myślicie sobie. ze książka będzie jedną wielka sielanką w której któryś z partnerów po kłótni zginie w wypadku samochodowym, albo w jakimkolwiek innym.. Nie, nie, nie kochani, to nie będzie prosty związek, chociaż mimo wszystko czasami będzie aż za słodko, jednak nigdy nie do przesady. Czekajcie na dalszy ciąg i zgadujcie.
* * *
Cześć
Mamy prolog, jeżeli się podoba to proszę pisać komentarze i dodawać się do obserwatorów.Kontakt:
Twitter:@Monicca1d
xxx
-M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)