środa, 19 września 2012

Larry shot 3cz.


   Ponownie wyszedłem i pojechałem do centrum. Przed budynkiem czekał już Nick. Jak zwykle uśmiechnięty pomachał mi na przywitanie.
-Musze kupić buty- stwierdziłem pokazując oderwaną podeszwę.
-No to idziemy. A w ogóle to dlaczego nie pojechałeś z Louisem?- Zapytał zdziwiony
-Ummm...- zawiesiłem się
-Kryzys małżeński?- Bardziej stwierdził niżeli zapytał i poklepał mnie po ramieniu
-Dokładnie.
Udaliśmy się do środka. Pierwszym sklepem jaki odwiedziliśmy był sklep z butami. Od razu poprosiłem sprzedawcę o ten sam  model obuwia który miałem na sobie, zapłaciłem i wyszliśmy. Nick koniecznie chciał zobaczyć pasek który widział w jakimś katalogu od drogiego projektanta. Na moje nieszczęście Louis i Eleanor znajdowali się w owym sklepie. Ell oczywiście wybierała buty a on stał obładowany torbami i patrzył na na nią z politowaniem. Starałem się na nich nie patrzeć jednak marnie mi to wychodziło... Nick prowadził konwersacje ze sprzedawcą na temat jakości i rodzajów ich produktów. A ja? Stałem jak kołek i rozglądałem się po sklepie, kątem oka spoglądając na Lou. W pewnym momencie, nasze spojrzenia się spotkały, kiedy mnie zobaczył jego źrenice rozszerzyły się, mimo iż stałem jakieś 3 metry od niego, widziałem to.
Chcąc 'olać' jego osobę parsknąłem pod nosem i pokręciłem głową. Tą postawą najwyraźniej go speszyłem, ponieważ od razu spuścił głowę . Może w końcu zrozumiał co znaczyły słowa 'naciągająca szmata', przecież doskonale wiem, że Tommo nie miałby serca odmówić kupna czegokolwiek komuś bo pieniądze to u nas nie problem.  A to jest raczej typem człowieka z wielkim sercem.

SOBOTA

   Koncert. Sytuacja z Louisem nadal się nie zmieniła. Nadal nie zamieniliśmy słowa. Staramy się unikać i nie prowadzimy do jakichkolwiek konfrontacji.
   Siedzimy na backstage gdzie styliści i kosmetyczki robią ostatnie poprawki. Każdy z nas odbywa jakiś swój rytuał przed występem.
   Wchodzimy na platformy, oczywiście muszę stać obok Louisa. Wysuwamy się i jesteśmy na scenie. Tłum krzyczy.
Liam zaczyna śpiewać pierwszą zwrotkę What Makes You Beutiful.  Moja kolej.
Zmiana kolejności, stoję obok Zayna. Ukradkiem widzę jak Lou za wszelką cenę chce znaleźć obok mnie. Kolejna piosenka i znów to samo. Przyjazne gesty, uśmiechy i ruchy. Tak jak za dawnych czasów. Nie wiem cz Tommo chciał zachować pozory przed publiką czy serio się stęsknił ale namieszał mi tym w głowie i przez cały występ nie mogłem się skupić.
Po całym show, jak zwykle udaliśmy się do garderoby by przebrać się w 'prywatne'  ciuchy i jechać do domu.
-Harry, Lou?- odezwał się Paul. Od razu spojrzałem na niego a serce przyspieszyło tempa- Pojedziecie do domu razem, prawda ?
-Ummm...- Nie wiedziałem co powiedzieć
-Poradzimy sobie. Z resztą ja i tak jestem umówiony z Ell.
-No dobrze, w takim razie nie zawracam wam głowy. A i tak w ogóle to świetny koncert- uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia.
   znów te za przeproszeniem zasrane pozory. Co ja sobie myślę? Głupi Harry... Wyszedłem czy prędzej nie żegnając się z nikim i pokierowałem się do samochodu. W domu oczywiście rzuciwszy klucze na blat, od razu położyłem się na sofie i zacząłem płakać... Zawsze robiłem to od czasu kłótni. Nie dawałem sobie już z tym rady, ale najwyraźniej tak jest lepiej. Lou jest szczęśliwy a to jest dla mnie najważniejsze. 
***
@Monicca1d 
 4 i kończymy : )

xxx
-M.

3 komentarze:

  1. Ooo kurwa boskie, piękne, cudowne, wspaniałe, zajebiste, genialne, superowe, czadowe... poprostu zjawiskowe chce już kolejna część <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu Super , cudo no obłędne . szybko next , kiedy na 2 blogu cos dodasz ?

    OdpowiedzUsuń