Ostatni weekend tegorocznych wakacji. Jeszcze kilka dni i zacznę uczęszczać do ostatniej- 3 klasy. Dla każdego ucznia jest to najlepszy okres w dotychczasowym życiu. Imprezy, bal maturalny i na końcu odebranie świadectw i rozpoczęcie nowego- dorosłego życia.
Osobiście pomimo dużej ilości znajomych, staram się unikać domówek i tego typu imprez.Nie piję, a jak już to bardzo sporadycznie.
'Ostatnia klasa. Tak naprawdę to Twoja pierwsza tak ''ostra'' impreza. Wiadomo alkohol, narkotyki i dobra zabawa, Pijesz kolejkę za kolejką, mieszasz piwo, wódkę i drinkami. Z każdą kroplą alkoholu stajesz się coraz bardziej śmielszy. W pewnym momencie widzisz dużą grupę gości zebranych przy jednym ze stołów. Podchodzisz, bo jesteś ciekaw co się dzieje. Widzisz, że w grę wchodzą narkotyki. Na twój widok koledzy zaczynają wołać twoje imię i klaskać, podchodzi do Ciebie jeden z nich proponuje owy proszek. Odmawiasz. Wraz z Twoim NIE, wszyscy zaczynają krzyczeć i wyzywać Cię od cieniasów, Ty pod chwilą presji, ulegasz. Gospodarz szykuje dla Ciebie pewne wyzwanie, 3 kreski po 15 cm. Przyjmujesz zadanie bez większego wahania, bo nie chcesz być gorszy. Podchodzisz do stolika, wyciągasz z kieszenie dwudziesto-funtówkę*(nie miałam jak inaczej tego nazwać), którą miałeś wydać na powrót do domu. Zwijasz banknot w wąską rureczkę, nachylasz się nad pierwszą kreską, chwilę się wahasz ale w końcu wciągasz powietrze wraz z proszkiem. Zrobiłeś to, jeszcze 30cm. Drugą wciągasz bez większego strachu. Twoje oczy zaszkliły się od pieczenia w nozdrzach. Przecierasz je wierzchem ręki i zabieracz się za ostatnie 15cm. Całe towarzystwo zaczyna klaskać i Ci dopingować, jesteś przez to jeszcze bardziej zdeterminowany do pokazania, że Ty też potrafisz. Wciągasz. W sumie 45cm drogi do śmierci. Tak, dawka zdecydowanie śmiertelna.
Oczy zaszły Ci mgłą. Substancje z narkotyków weszły w krwiobieg i zmieszały się z wcześniej zażytym alkoholem. Zaczynasz mieć halucynacje. Nic po Tobie nie widać, dlatego impreza trwa dalej. Tylko jeden z kolegów odchodząc od stołu poklepał Cię po ramieniu i posłał uśmiech zdumienia.
Stoisz i nie możesz się ruszyć. Dopiero teraz doszło do Ciebie to, iż skazałeś się na śmierć. Po chwili chwiejnym krokiem wychodzisz z budynku. Mózg przestaje normalnie funkcjonować. Świat wiruje, nie wiesz co robić, żegnać się ze wszystkimi, dzwonić po pogotowie, czy dać sobie spokój. Decydujesz się na to ostatnie. Słone łzy załamania spływają po twoich policzkach. Wstajesz ze schodów i nie zważając na to, że zataczasz się z jednego końca ulicy na drugi, idziesz, pomimo świadomości, że daleko nie zajdziesz. Po prostu chcesz już zniknąć.
Od wciągnięcia narkotyków minęło niespełna 5 minut. Po przejściu około 10 metrów tracisz panowanie nad własnym ciałem. Upadasz, dusisz się i umierasz. Odchodzisz i już Cię nie ma. To była Twoja pierwsza i ostatnia domówka w życiu...'
Kolejne słowa zapisane w 'czarnym zeszycie'. Harry prosił mnie abym nie prowadziła tego zeszytu bo to jeszcze bardziej mnie rujnuje. Jednak dla mnie to jak uzależnienie. Staram się ograniczać wycieki z mojej wyobraźni, niestety nie zawsze udaje mi się to utrzymać tylko w mojej głowie.
Dzwonek do drzwi. Harry. Kto inny jak nie on.
Wszedł do pokoju i od razu położył się na mym łóżku i spojrzał na biurko
-Tiffy?
-Hmm..
-Znowu pisałaś- bardziej stwierdził aniżeli zapytał- Prosiłem Cię abyś tego nie robiła- powiedział pozbawiony jakichkolwiek emocji
-Wiem, przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Miałam tak genialny pomysł..
-Genialny pomysł?- podniósł się do pozycji siedzącej- Czy Ty się w ogóle słyszysz? Jak można mieć genialny pomysł na śmierć?!- zbuntował się
-Najwyraźniej jakoś można- odpowiedziałam bez większego zastanowienia
Zapomniałam wspomnieć. Przez ostatni miesiąc zbliżyliśmy się do siebie z Harrym i jesteśmy dobrymi znajomymi. Jak na razie chłopak nie zwariował przy mnie więc jest okey. Wspiera mnie i troszczy się o mnie, jak na razie dotrzymuje obietnicy. Z dnia na dzień staję się coraz bardziej otwarta na niego i coraz bardziej mu ufam. Poznał się z moimi znajomymi i ogólnie wkroczył w krąg moich przyjaciół.
-Wyciągnę Cię gdzieś w końcu?- zapytał zmieniając temat
-Gdzieś to znaczy gdzie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-No nie wiem. Kino, kręgle, impreza, spacer, centrum handlowe. Co tylko sobie życzysz
-Serio chcesz ze mną gdziekolwiek wychodzić? Przecież zanudzisz się na śmierć
-Dobra nie gadaj głupot i żadnych wzmianek o śmierci proszę. Tylko szykuj się i wychodzimy.
-Mhm...
Z racji tego, iż było jeszcze ciepło założyłam sukienkę, sweterek i balerinki. Umalowałam się, włosy zostały rozpuszczone. W ciągu pół godziny byłam gotowa
-Gotowa?- skinęłam głową- No to wychodzimy- uśmiechnął się i wyszliśmy z mieszkania.
***
@Monicca1d
Strój Tiffany: click here
Rozdział krótki i mało treściwy. Zdaję sobie z tego sprawę ale wszystko przez to, że zmieniałam całą treść rozdziału.
xxx
-M.
fajny rozdział, czekam na kolejny ! <3
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie, naprawdę, bo inne od całej reszty... czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz ;) Pozdrawiam @realkatejhpsmt
OdpowiedzUsuńprzepisuj następny leniwcze , Laura czeka!
OdpowiedzUsuń