Jak zwykle siedziałam na krawędzi dachu gdzie tak na prawdę nie było żadnego zabezpieczenia. Jeden niewłaściwy ruch i już mnie nie ma, spadam około 4-5 sekund. W trakcie lotu najprawdopodobniej mdleje, uderzam o twardy beton znajdujący się przed budynkiem. Z moich uszu leci krew podobnie jak z głowy tylko tam wskutek uderzenia. Ja odchodzę, jeszcze raz unoszę się do góry tylko, że wyżej i wyżej, ponad moje mieszkanie i całe miasto. Siedzę na jednej z chmur i obserwuję tą całą metropolie, ten pośpiech, nienawiść, nieuwagę. Oglądam inne wypadki które mają miejsce na ulicach i w domach. Widzę ludzi którzy dokładnie tak jak ja unoszą się do góry, jedni zmartwieni, drudzy szczęśliwi, że w końcu osiągnęli wymarzony stan. Spoglądam na miejsce mojej śmierci, nadal nikt się nie pojawił. Nic dziwnego. Jak zawsze niezauważalna, a może po prostu inni nie chcą tego zauważyć? Tego nie wiem, wiem że wszyscy moi znajomi i rodzina jest przekonana, że siedzę w pokoju i robię coś bezsensownego. Jednak nie, mnie już nie ma, jestem o krok dalej od nich jestem już tam gdzie nic mnie nie interesuje, gdzie mogę wreszcie poczuć się swobodnie.
Mimo tego ogromu czasu który spędziłam tu, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zrobić tego niewłaściwego ruchu. Najwyraźniej ten, tam na górze myśli, iż to nie mój czas. Nie wiem czy robi to z nienawiści czy po prostu szykuje coś wyjątkowego ale serio chciałabym znaleźć się już po tej drugiej stronie. Tam przy nim, u jego boku...
Słuchałam muzyki, rozkoszowałam się dźwiękami melancholijnej piosenki która leciała na moim odtwarzaczu. W uszach brzmiały smutne i powolne akordy gitary, z wersu na wers utwór stawał się coraz bardziej ponury. Nie wiem czy to przez moją interpretacje czy po prostu mój obecny stan nie pozwalał na to aby inaczej to odebrać ale czułam się jakby ta piosenka była napisana do mnie i mówiła ' Nic się nie zmieni, nie masz na co liczyć. Zawsze będzie tak jak jest teraz. Marz sobie ile chcesz a i tak los zrobi co chce ' tak, właśnie to słyszałam. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, której gorzki smak poczułam kiedy dotarła do moich ust.
Miałam zamknięte oczy, próbowałam wybić sobie tę myśl z głowy, jednak to wprawiło mnie tylko w jeszcze większy płacz. Cicho szlochając, wycierałam rękawem od bluzy mokre i zabrudzone od tuszu policzki. W pewnym momencie poczułam na moim ramieniu czyjąś dłoń. Przestraszyłam się, ponieważ nigdy nie spotkałam tu nikogo. Odwróciłam się ostrożnie i ujrzałam chłopaka, jak na oko był w moim wieku. Ciemne kręcone włosy i intensywnie zielone oczy idealnie komponowały się z jego dość jasną cerą, do tego nasycone różem usta. Miał na sobie jasną koszulkę z jakimś nadrukiem na to granatową marynarkę, rurki z niskim krokiem i białe choć lekko przybrudzone trampki.
-Zdradził Cię?- zapytał jak gdyby nigdy nic
Spojrzałam na niego jak na idiotę i zignorowałam jego pytanie i osobę odwracając głowę. Nie okazując żadnych uczuć, patrzyłam w dal na miasto, mając nadzieję, że zrozumie iż nie potrzebuję tu jego do szczęścia i sobie pójdzie. Jednak chłopak nie dał za wygraną i przysiadł się obok, obserwując każdy centymetr profilu mojej twarzy. Bardzo mnie to irytowało ale musiałam zachować spokój i ignorancje.
-Nie będziesz ze mną rozmawiać? Wstydzisz się? Boisz? Spokojnie, nie mam złych zamiarów- zapewnił- przyszedłem pooglądać zachód słońca
-To sobie oglądaj i daj mi spokój- odezwałam się z nutką goryczy w głosie
-Nie wiedziałem, że jesteś taka nerwowa
-Nic o mnie nie wiesz
-Próbuję to zmienić. Dopiero co wprowadziłem się do miasta, nikogo tu nie znam, i kiedy Cię tu zobaczyłem miałem nadzieję, że się zakolegujemy- wystawił szereg swoich równych i białych ząbków
-Dziwak- skomentowałam.
-Harry, mam na imię Harry
Westchnęłam tylko i pokiwałam głową. Jego osoba mnie intrygowała. Znałam się na ludziach jak nikt. Tylko dziwiło mnie dlaczego jest taki otwarty i co go sprowadza na dach. Przecież nikt 'normalny' tu nie przychodzi. Chyba nie ma takich problemów jak ja. Chociaż powiedział, że przyszedł pooglądać zachód... dziwak- pomyślałam.
Na moje szczęście odechciało mu się rozmowy ze mną i aż do zmroku nie odezwał się ani razu, tylko patrzył się przed siebie i czasami coś nucił, co niezmiernie mnie wkurzało.
Kiedy chłopak wstał pomyślałam- w końcu! Nawet lekko się uśmiechnęłam. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam na jego osobę bo przecież zawsze jestem towarzyska i uprzejma. Tak, już wiem. To moja strefa na którą teoretycznie nikt nie ma wstępu.
-Idziesz?- zapytał wystawiając rękę w moją stronę
-Niby dlaczego miałabym iść?- zapytałam
-Jest już późno i ciemno a Ty będziesz siedzieć tu sama?
-Bardzo mi tu dobrze samej. A gdy jest ciemno i późno lepiej się czuję
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo nikt mnie nie widzi- odpowiedziałam bez zastanowienia
-I to ja jestem dziwny?
-Chyba miałeś już iść- przypomniałam mu
-Dobra, skoro mnie wypraszasz to idę, dobranoc...- chciał dokończyć moim imieniem ale go nie znał, rzecz jasna
-Tiffany. Dobranoc- pożegnałam się. Chłopak stał jeszcze chwilę pewnie patrząc na mnie. Kiedy wychodził, słyszałam tylko jak drzwiczki od wejścia zamykają się pod wpływem naciśnięcia klamką
W końcu zostałam sama. Dziwne uczucie siedzieć w takim ważnym miejscu z osobą tak mało ważną. No nic, kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Z racji tego, że dzisiaj było piękne niebo postanowiłam poleżeć i pooglądać gwiazdy. Ostrożnie cofnęłam się i położyłam na środku dachu. Gwiazdy spadały jedna po drugiej. Niesamowicie piękny widok. Pewnie powinnam pomyśleć życzenie. Śmieszne. Chyba musiałyby spaść wszystkie gwiazdy, wraz z księżycem żeby moje życie w końcu nabrało sensu. Nigdy nie wierzyłam w te głupoty. 11:11 ktoś myśli o tobie albo pomyśl życzenie, czterolistna kończyna która przynosi szczęście czy grosik na pomyślność. Jedno wielkie kłamstwo. Przecież to oczywiste, że jakiś przemieszczający się meteoryt czy roślina nie będzie decydować o Twoim życiu.
Leżałam tam do późna myśląc. Myśląc o tym chłopaku. Zaintrygował mnie i zaciekawił swoją osobą. Teraz mi głupio, że go tak olalałam bo przecież on chciał tylko pogadać. Postanowiłam, że jak go spotkam to przeproszę za dzisiejsze zachowanie. Pewnie jutro też się z nim zobaczę więc wyjaśnię mu co nieco.
Z tym genialnym pomysłem wstałam i zeszłam z dachu. Poszłam po schodach do mojego mieszkania, gdzie zastałam standardowy widok, czyli zapłakaną mamę i tatę siedzącego przy stole i spijającego kolejną kolejkę. Jak zwykle wydzierał się na matkę, że ta nic w życiu nie osiągnęła, że nie wychowała dzieci. Tak na marginesie bardzo mi z tego powodu miło, kochany tato. Przeszłam korytarzem zahaczając wzrokiem o
salon gdzie właśnie widniał wcześniej opisany obrazek. Przebrałam się w piżamę, umyłam się i położyłam do łóżka z zamiarem jak najszybszego zaśnięcia.
xxx
-M.
ale boskie opowiadanie *__* czekam nn <3
OdpowiedzUsuńDobre :) Inne niż wszystkie inne "słit opowiadanka". zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńjejku ! świetnie piszesz !
OdpowiedzUsuńmasz talent dziewczyno !
kocham tą historię i obserwuję ;)
ps. czekam na kolejny rozdział !
Jezuniu !
OdpowiedzUsuńDziewczyno jak ty piszesz !
Ubóstwiam twój styl i tą historię !
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ! ♥
No przyznam, że jestem pod wrażeniem, spodobał mi się twój charakter pisma. Jest dobry na prawdę ; )
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i jeśli chcesz to zapraszam do siebie: http://in-us-unconditional-love.blogspot.com/
imaginy: http://my-mind-shuts-sound-out.blogspot.com/
dodaje do obserwujących