wtorek, 25 września 2012

Larry shot 4cz.

*CZYTASZ TĄ CZĘŚĆ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!*
2 miesiące później 

   Tak jak było tak jest nadal i chyba nie ma zamiaru się już zmienić. 
Boli, cholernie boli... Brakuje mi go przy każdej sytuacji, wszystko kojarzy mi się teraz z jednym człowiekiem- z Louisem. Miejsca, czynności, słowa, sytuacje... Wszystko przywołuje do niego. Każda chwila z nim była magiczna, no właśnie była. Zaprzepaściłem wszystko, żałuję ale nie przeproszę, nie mam tak właściwie za co. A nawet choćby to mój pieprzony honor mi na to nie pozwoli.
   Teraz chłopacy wiedzą, że między mną a Lou jest coś nie tak. Jednak przeprowadzka Lou była tłumaczona tekstem 'Ell bardzo chciała abym się do niej przeprowadził'. 
   Kolejny wieczór, samotny, przepłakany... 
Leżałem w swojej sypialni na skraju łóżka, z przykulonymi nogami i twarzą w dłoniach, łzy spływały jak szalone, jedna po drugiej... 
Co jakiś czas spoglądam na zdjęcie moje i Lou stojące na szafce nocnej. Wywołuje to we mnie jeszcze większe załamanie emocjonalnie, lecz nie zdejmę go stąd. Nie mogę..
  W pewnym momencie poczułem ciepłą dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnąłem się lekko i próbowałem dostrzec kto to, widziałem rozmazaną postać jednak byłem pewien, że to właśnie ON.
-Shh.. Już, spokojnie, cicho.. Wszystko w porządku, jestem przy Tobie
-Lou? Jak, jak się tu dostałeś?- zapytałem zachrypniętym od płaczu głosem 
-Hej! Nie zapominaj, że nadal mam klucze, a teraz chodź tu do mnie- powiedział uśmiechając się przy tym
Od razu wpadłem w jego ramiona i zacząłem jeszcze głośniej szlochać- Przepraszam Hazz. Nie chciałem Cię tak ranić- mówił głaszcząc moje plecy- Brakowało mi Ciebie ale nie miałem odwagi przyjść i przeprosić, ta pieprzona męska duma. Przepraszam...- powtarzał w kółko.
-Lou, tak mi Ciebie brakowało. Dziękuję, dziękuję, że w końcu wybawiłeś mnie z tych katuszy. Przepraszam, nie powinienem tak mówić. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Jak chcesz to bądź z Ell, poradzę sobie- histeryczny potok słów wydobywał się z moich ust
-Spokojnie, teraz jestem już tylko Twój.
-Co?!- oderwałem się od niego 
-Zerwałem z El, faktycznie to naciągająca szmata. Nie jest niczego warta.
-Lou, ja.. ja..- nie dane było mi dokończyć bo Tommo zamknął moje usta subtelnym pocałunkiem. 
-teraz liczymy się tylko my. Rozumiesz Hazz?- pokiwałem głową- Kocham Cię i zawsze tak będzie- zapewnił po czym ponownie złożył pocałunek.
Pieściliśmy swoje wargi z wielką pasją. W pewnym momencie rozwarłem je aby Lou mógł pogłębić pocałunek. Gdy tylko jego język znalazł się w mojej jamie ustnej, zaczęła się walko. Toczyliśmy wojnę o dominecje. Lou popchnął mnie na łóżko i nie zaprzestając całować rozpiął mą koszulę, błądząc dłonią po moim torsie. 
 Niesamowite uczucie które rozpierało mnie od środka było nie do opisania. Tego mi brakowało przez te prawie 3 miesiące. Dotyk, smak, zapach. Te 3 zmyzsły były pobudzone do granic możliwości. Moje szczęście, moja miłość, ta nieodłączna część mnie była ze mną, tu, teraz, w mojej sypialni.
Jest w końcu, cały mój. Już nic nie było w stanie tego popsuć. 
Rozpiąłem jego pasek i ściągnąłem spodnie, następnie bokserki. Wziąłem go do ręki i wykonywałem klarowne ruchy
-Niegrzeczny- wymruczał mi do ucha na co przez całe moje ciało przeszły dreszcze- Szybciej Curly- wyszeptał i przygryzł płatek mego ucha po czym wyznaczył mokrą ścieżkę pocałunków przez szyję, obojczyk, linię szczęki aż do mych ust. Po kilku chwilach kolega Louisa już był w górze. 
Czyli osiągnąłem swój cel. Chwilę później Lou rozpinał moje spodnie, jednocześnie się ze mną drocząc.
Jeździł dłonią po moim podbrzuszu albo łapał mnie w kroki cicho się śmiejąc.
-Lou- wysapałem podirytowany
-Hm..?- Znów wymruczał
-Nie baw się ze mną tylko zrób to- prawie że wykrzyczałem to zdanie
-Ale co?- zapytał zdziwiony
-Zerżnij mnie- złapałem go za rękę i mocno zacisnąłem
-Chcesz tego Curly?- Zapytał delikatnie pieszcząc mojego członka.
-Tak! Proszę, nie dawaj mi czekać, bo nie wytrzymam
Ten tylko się zaśmiał i przerzucił mnie na brzuch
-Curly, ale to będzie boleć, nie chcę sprawiać Ci bólu- powiedział zmartwiony
-Lou, kochanie, nawet nie wiesz ile ja czekałem na ten ból. Proszę, zrób to!
Wtedy chłopak zwilżył palca swoją śliną i zaczął powoli go wkładać, wykonał kilka ruchów i dołożył jeszcze jednego palca
-Lou, proszę!- wykrzyczałem napalony
Chłopak automatycznie wyjął obydwa palce i włożył swojego członka. Powolne ruchy miednicą chłopaka wywoływały u mnie lekkie podniecenie. Jednak to nie to.. Nie tego dziś pragnąłem.
-Szybciej! Pieprz mnie! Lou, kochanie postaraj się! Chcę poczuć Cię we mnie! - wykrzyczałem już trochę zmęczony
-Harry, Ty mój niegrzeczny- wymruczał mi do ucha i z powrotem wrócił do wcześniejszej czynności tylko z 3 razy szybszym tempem. Krzyczałem z rozkoszy kiedy dochodziłem,. To było niesamowite. 
Już po wszystkim chłopak ułożył się obok mnie i muskał dłonią moją klatkę piersiową
-Lou, dziękuję. To było niesamowite. Ty byłeś niesamowity. Dziękuję
-To tak na przeprosiny- pocałował mnie czule- I cała przyjemność po mojej stronie- uśmiechnął się
   Leżeliśmy tak jeszcze kilka dobrych chwil wsłuchując się w swoje przyspieszone bicia serc po czym zasnęliśmy w swoich objęciach. Teraz już nikt nie mógł mi go odebrać. Kocham go i zawsze tak będzie choćby nie wiem co.. 
***
@Monicca1d
THE END 

2 komentarze:

  1. cóż za namiętność i erotyka ^^
    świetny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny shot.! I zakończył się dokładnie tak, jak chciałam *le zboczona ja* xD Możesz pisać takich więcej, bo naprawdę ci wychodzą! Larry Forever <3
    Wpadniesz do mnie? :) www.somany-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń