poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 1

Ciąć czy nie? Połykać czy zostawić? Spadać czy zejść z dachu? Te pytania dręczą mnie nie od dziś ale od ponad 4 lat. Jednak zawsze rezygnuję, czekając na lepsze jutro. Codziennie, czekam i to nic nie skutkuje. Może po prostu się boję? Wątpie. Skoro żyletka nie jest mi straszna a raczej przyjazna, to dlaczego mam się bać przeciąć głębiej i patrzeć jak stużki krwi wydostają się na powierzchnie mojego nadgarstka i w szybkim tępie spływają na ziemię. Z kropli na krople staję się coraz słabsza. Aż w końcu wokół mnie jest pełno bordowego płynu, moje powieki stają się coraz cięższe, język drętwieje, przez głowę przechodzi tylko jedna myśl " znaleźć się po drugiej stronie i nigdy nie wrócić". W końcu tracę ostatnie siły, wypuszczam żyletkę z ręki i wraz z cichym dźwiękiem uderzenia jej o podłogę, wypuszczam z mych płuc ostatni oddech i umieram...
Jeden schemat. Jedno pytanie. Czy warto? Według mnie tak. Według wszystkich innych, to głupota. Jednak wszyscy inni nie przechodzą przez to samo co ja. Nie męczą się ze samym sobą powtarzając w kółko "nienawidzę siebie". Słowa niczym mantra nasuwają mi się o każdej porze dnia i nocy. Nie odstępują na krok, a jeżeli jakimś cudem uda mi się o nich zapomnieć, na mojej drodze zawsze stanie coś co postara się aby mi o nich przypomnieć. Z tym ciężkim stanem psychicznym staram się uporać już długi czas, jednak wszystko zdaje się na nic. Skoro mam probem to dlaczego nie pójdę z nim do psychologa czy terapeuty? Ponieważ konfrontacja z takim człowiekiem prowadzi do dalszego leczenia na terenie zakładu zamkniętego. A za tym idzie jeszcze szybsza śmierć spowodowana totalnym wykończeniem psychicznym. Tak więc w moim przypadku mogę pomóc sobie tylko ja, problem w tym, że nie znalazłam takiego sposobu od lat.
"Świat jest do dupy" - motto niejednego człowieka na Ziemi, ale nie moje, o co to, to na pewno nie. Świat jest piękny, większość ludzi jest wspaniała. To ja jestem nienormalna i nie potrafię poradzić sobie z tak 'błahym' problemem jakim jest nadwaga i problemy rodzinne które nie dotyczą mnie tylko moich rodziców.
Pewnie gdybyście zapytali moich znajomych czy jest coś ze mną nie tak. Odpowiedzieliby z pewnością, że nie. Tak, te wszystkie uczucia, myśli, zamiary, rozmyślenia, teorie kryją się w mojej głowie i nie wypuszczam ich po za nią. Tak więc z pozoru jestem normalna. Zawsze otwarta na nowe znajomości, chętna do pomocy, uczynna, wesoła i szalona. Normalna, prawda?! Jednak to tylko maska. Maska którą zakładam za każdym razem kiedy opuszczam cztery ściany mojego pokoju i mam wyjść 'do ludzi'. Wszystko to dopracowane do perfekcji tylko po to aby nikt nie zorientował się, że tak na prawdę jestem stuknięta.
"Jesteś nienormalna" - pewnie każdy z nas słyszał takie stwierdzenie od swoich znajomych, to nie jest dziwne, bo przecież dobrze wiecie, że oni tylko żartują. Jednak u mnie wygląda to zupełnie inaczej. Kiedy słyszę te słowa, po moich plecach przechodzi lodowaty dreszcz, na rękach pojawia się tak zwana gęsia skórka i
jedno pytanie które dudni w mojej głowie, nie dając spokoju 'Czy zauważyli, że ze mną jest na prawdę coś nie tak?'. Przerażenie to słabe określenie na to co przdchodzę po usłyszeniu tych dwóch prostych słów, bo przecież oni stwierdzają fakty, mimo że zupełnie nieświadomie to jednak najprawdziwsze okrutne fakty.
Zapytacie pewnie przez co rozwinęła się u mnie ta tajemnicza choroba psychiczna. Dlaczego tajemnicza? Bo wiem o niej tylko ja.
Tak na prawdę to wszystko rozwijało się we mnie już od najmłodszych lat, jednak nie do końca wiedziałam, że skończę w takim stanie jak na chwilę obecną. Jednym z powodów dla którego się nienawidzę jest moje ciało. Pracowałam na nie od dziecka jedząc słodycze i niezdrowe jedzenie. Przeraża mnie jego wielkość. Według mnie jest ogromne, obrzydliwe, odpychakące, odrażające i w żadnym, nawet najmniejszym stopniu pociągające. Moim drugim problemem jest rodzina. Zawsze tylko kłótnie, poniżane mnie i wywyższanie się kto jest lepszy. To zdecydowanie obniżyło moje mniemanie o sobie samej. Przez całe dzieciństwo czułam się poniżana przez co moim mottem na jakiś czas stało się zdanie ' po co egzystujesz na tym świecie skoro i tak jesteś najgorsza'. Tak mimo jakichkolwiek osiągnięć w życiu nigdy nie mogłam nacieszyć się nimi z rodziną. Kiedy coś spieprzyłam, to był główny temat w domu ale kiedy coś osiągnęłam nawet nie usłyszałam głupiego 'gratuluję, jestem z ciebie dumny/duumna' w zasadzie to przez to wszystko staciłam całe poczucie własnej wartości. Nie stawiałam w życiu konkretnych celów bo wiedziałam, że i tak tego nie osiągnę, nieważne ile razy będę próbować zawsze coś schrzanie i znajdę się z powrotem na dnie.
Czasami zastanawiam się czy byłaby taka osoba na świecie która mogłaby mi pomóc. Gdy ta myśl przechodzi mi przez głowę zazwyczaj śmieję się z własnej głupoty. Bo przecież jak ktoś obcy, ktoś kto nie wie o mnie nic, jest mi w stajie pomóc, coś zmienić, podbudować moje życie do tego stopnia abym nie musiała się przejmować tym, że gdy wstanę następnego dnia nie będę w stanie ze sobą wytrzymać i po prostu, nadzwyczajniej w świecie skończe z tym światem i pożegnam się z nim słowami ' nigdy więcej'.

WITAM

Witam moi kochani. Po pierwsze chciałam zareklamować/polecić dwa blogi jakimi są
Po za tym chciałam podziękować za 2 obserwatorów, mam nadzieję, że będzie Was jak najwięcej a moje opowiadanie przykuje waszą uwagę : )
(przepraszam za literówki)
Kontakt:
Twitter: @Monicca1d

xxx
-M.

4 komentarze:

  1. yeah pierwsza xD

    a tak na poważnie to :

    cudownie piszesz .
    Opisujesz problem nie jednej osoby i mi się to podoba . Jak (dobra będę mówić `ta dziewczyna`) Jak ta dziewczyna opisywała swój problem to w niektórych momentach czułam się jakbym to o mnie mowa , ale tylko w niektórych . Te oto opowiadanie weszło do mojego serca i nie chce wyjść (: .
    DODAJĘ DO OBSERWOWANYCH i czekam na NEXTA !(:

    POZDRAWIAM ~ MARCHEWKA W PASKI :)

    OdpowiedzUsuń
  2. łał jak ty bosko piszesz.. omnomnom normalnie czułam się jak by ktoś obok mnie siedział i mi to opowiadał to jest takie realistyczne czekam nn <33

    OdpowiedzUsuń
  3. "Skoro mam probem to dlaczego nie pójdę z nim do psychologa czy terapeuty? Ponieważ konfrontacja z takim człowiekiem prowadzi do dalszego leczenia na terenie zakładu zamkniętego. A za tym idzie jeszcze szybsza śmierć spowodowana totalnym wykończeniem psychicznym. Tak więc w moim przypadku mogę pomóc sobie tylko ja, problem w tym, że nie znalazłam takiego sposobu od lat. " - nie obraź się, ale szczerze nienawidzę, gdy ktoś pisze coś takiego, bo W WIĘKSZOŚCI PRZYPADKÓW jak to nazwałaś "konfrontacja z takim człowiekiem" wcale nie prowadzi do zakładu zamkniętego, a przebywanie w takich miejscach wcale nie musi się od razu wiązać z wykończeniem psychicznym. I dalej piszesz "Bo przecież jak ktoś obcy, ktoś kto nie wie o mnie nic, jest mi w stajie pomóc, coś zmienić, podbudować moje życie" uwierz mi Kochana, że są na tym świecie odpowiedni psychiatrzy, którzy potrafią wyciągnąć człowieka z najgorszego gówna, wystarczy tylko znaleźć dobrego, no i oczywiście ten człowiek musi pozwolić sobie pomóc.

    Nie odbieraj moich słów i "czepiania się" jako krytyki, bo to zdecydowanie nie jest krytyka. Po prostu nie potrafię się opanować przed wyrażeniem swojego zdania, jeśli czytam o "tych" tematach.
    A tak w ogóle to masz u mnie ogromnego plusa za tematykę i przy tym ciekawie piszesz, także na pewno będę tu często wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagę. Bardzo mi miło, że Ci się spodobało i szczerze jestem bardzo podekscytowana faktem, iż akurat Tobie spodobało się moje opowiadanie. Może to troszkę dziwnie zabrzmi ale jesteś jednym z moich 4 autorytetów opowiadaniowych.
      Co do słów w cudzysłowie, chciałam w pewien sposób przekazać, że Tiffany nie jest w stanie otworzyć się na ludzi ze swoim problemem i chce za wszelką cenę 'ogarnąć' to wszystko sama, nie zawracając głowy komuś innemu.

      Usuń